nie wiem co ze sobą zrobić

Mama nieźle namieszała mi w życiu, a jednak bardzo ją kochałam. Teraz kiedy już jej nie było, kompletnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Na pogrzeb przyszło sporo ludzi. Pojawili się też Andrzej i Janusz. Kiedy grabarze zasypywali trumnę, nie mogłam opanować płaczu. Na szczęście tata mocno mnie wtedy przytulił…
Do tego dochodzą jeszcze moje przeklęte kompleksy. Nie wiem co robić. W szkole nie mam wogóle znajomych. Prywatnie mam jedną cudowną przyjaciółkę, ale tak się złożyło że nie widzimi się zbyt często, za to gadamy codziennie. Błagam pomóżcie ! ja już nie wiem co mam ze sobą zrobić !
Strona 1 z 1 [ Posty: 11 ] Nie wiem co mam zrobic... Autor Wiadomość Dołączył(a): Wt maja 22, 2018 19:19Posty: 140 Nie wiem co mam zrobic... problem. Narobilem balaganu lekarzom i terapeutom przez moja glupote... teraz nie mam odwagi do nich isc i przyznac sie do bledu. Oni mi chcieli pomoc i narazali sie dla mnie a ja im taka zadyme robilem ze szkoda gadac. Problem w tym ze mam problem z ustaleniem diagnozy i ogulnie w okol mnie toczy sie naprawde wiele problemow roznego rodzaju takze tych prawnych... boje sie isc udac do placowki ktora mi chciala pomoc bo to jest nie latwa sprawa w okol mnie a ja sprawialem same klopoty ludziom ktorzy naprawde mi pomagali... Boje sie tez ze moga mnie za to zamknac poniewaz w stosunku do mojej diagnozy jest duzo problemow prawnych i na mojej osobie tez popelniono pewnego rodzaju przestepstwo swiadomie podaja mi leki przez pewnych lekarzy ktore mi zaszkodzily... ogulnie to jest sprawa jak w jakim filmie kryminalistycznym i nie wiem jak sie polapac w tym wszystkim... dodatkowo mam terqz takiego doła, taka depresje ze szkoda gadac...Prosze pomozcie co mam robic... Pt maja 14, 2021 16:39 Dowiar Dołączył(a): So kwi 10, 2021 15:53Posty: 377 Re: Nie wiem co mam zrobic... Zajmij się naprawianiem szkód jakie wyrządziłeś, to leczy najlepiej z choroby! Nie ma lepszego lekarstwa. Szczere przyznanie do winy oraz naprawianie daje szansę na lżejszy wyrok. Rób coś, nic nie robienie daje doła. Pt maja 14, 2021 16:53 Tomkris Dołączył(a): Wt maja 22, 2018 19:19Posty: 140 Re: Nie wiem co mam zrobic... Dowiar napisał(a):Zajmij się naprawianiem szkód jakie wyrządziłeś, to leczy najlepiej z choroby! Nie ma lepszego lekarstwa. Szczere przyznanie do winy oraz naprawianie daje szansę na lżejszy wyrok. Rób coś, nic nie robienie daje zle mnie zrozumiales... nie zlamalem prawa... nie ja... chodzi o to ze pewni lekarze leczyli mnie lamiac prawo a inni chciali mi pomoc narazajac sie na konflikt z nimi... Teraz Ci lekarze ktorzy mi pomogli maja problemy przez moja glupote a ja nie mam odwagi do nich isc i im o tym powiedziec natomiast boje sie tez ze miarka sie juz przebrala i Ci co mi chcieli pomoc zamkna mnie w za to ze im takiego balaganu zrobilem i nie mowie tu o wiezieniu.... Mam problem z lekarzami.... Pt maja 14, 2021 17:01 Dowiar Dołączył(a): So kwi 10, 2021 15:53Posty: 377 Re: Nie wiem co mam zrobic... Ta sytuacja Ciebie czegoś nauczyła, czy nadal popełniasz głupotę, skorygowałeś to? Pt maja 14, 2021 17:39 Tomkris Dołączył(a): Wt maja 22, 2018 19:19Posty: 140 Re: Nie wiem co mam zrobic... Jesli to teraz sprubuje skorygowac to moge zaplacic za to nawet zyciem... wiem ze to glupie co pisze ale roznie to bywa... nie wiem co mam robic... Pt maja 14, 2021 20:35 Dowiar Dołączył(a): So kwi 10, 2021 15:53Posty: 377 Re: Nie wiem co mam zrobic... Tomkris napisał(a):Jesli to teraz sprubuje skorygowac to moge zaplacic za to nawet zyciem... wiem ze to glupie co pisze ale roznie to bywa... nie wiem co mam robic...Jeżeli nie możesz napisać tutaj czegoś więcej to napisz na priv, nic nie obiecuje, ale spróbuje coś podpowiedzieć. Pt maja 14, 2021 20:45 Kael Dołączył(a): Śr kwi 04, 2012 15:51Posty: 15038 Re: Nie wiem co mam zrobic... Tomkris Dlaczego zaraz tak dramatycznie? Podejrzewasz, ze ciebie ci lekarze zamorduja? Takie masz zle zdanie o nich?W koncu wiedza, ze jestes chorym czlowiekiem i biora na to zdaniem powinienes jasno porozmawiac z zainteresowanymi i wyjasnic watpliwosci. Inaczej (byc moze zupelnie bezpodstawne) obawy i wyrzuty sumienia ciebie wykoncza. Pt maja 14, 2021 20:48 niewazny12 Dołączył(a): Śr kwi 09, 2008 10:19Posty: 1199 Re: Nie wiem co mam zrobic... Tomkris, czy te Twoje wielkie problemy nie wynikają przede wszystkim z trudności religijnych, np. tych z rachunkiem sumienia i spowiedzią? Czy Twoje zaburzenia psychiczne nie koncentrują się przede wszystkim wokół religii?Byłem u spowiedzi i Komunii po raz pierwszy od ponad roku. Nie robiłem jakiegoś bardziej szczegółowego rachunku sumienia... "Boję się" tej praktyki... Tomkris, chyba masz poważne problemy ze skrupulanctwem czy skłonnościami do niego... Mam myśli, że takie osoby w ogóle nie powinny robić dłuższych rachunków sumienia i odbywać dłuższych spowiedzi. Mam "traumatyczne" doświadczenia z długimi rachunkami sumienia czy spowiedziami. W moim przypadku problemy religijne mogą "bardzo wpływać" na mój stan psychiczny według mnie, chociaż myślę, że nawet i wtedy, gdybym nie wierzył w możliwość strasznej kary Bożej, to i tak miałbym takie same orzeczenia dotyczące niepełnosprawności i zdolności do pracy. _________________Bóg jest tylko jeden. Nie ma boga poza BOGIEM. Nie chcę iść do piekła! Nie chcę być potępiony bez końca! Wszystko, co nie jest Bogiem, jest stworzeniem jedynego Boga, jaki istnieje we wszechbycie. Bóg jest niezmienny, bez początku, bez końca. Pt maja 14, 2021 21:53 Robek Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04Posty: 6825 Re: Nie wiem co mam zrobic... niewazny12 napisał(a):Mam "traumatyczne" doświadczenia z długimi rachunkami sumienia czy spowiedziami. W moim przypadku problemy religijne mogą "bardzo wpływać" na mój stan psychiczny według mnie, chociaż myślę, że nawet i wtedy, gdybym nie wierzył w możliwość strasznej kary Bożej, to i tak miałbym takie same orzeczenia dotyczące niepełnosprawności i zdolności do sie piekła? a tego że nagle zaatakują kosmici i wszystkich pozabijają, to tego sie nie boisz? przecież prawdopodobieństwo zaistnienia obu tych sytuacji jest takie samo. _________________Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało. So maja 15, 2021 17:36 Dowiar Dołączył(a): So kwi 10, 2021 15:53Posty: 377 Re: Nie wiem co mam zrobic... niewazny12 napisał(a):Rachunek sumienia jest naMam "traumatyczne" doświadczenia z długimi rachunkami sumienia czy spowiedziami. W moim przypadku problemy religijne mogą "bardzo wpływać" na mój stan psychiczny według mnie, chociaż myślę, że nawet i wtedy, gdybym nie wierzył w możliwość strasznej kary Bożej, to i tak miałbym takie same orzeczenia dotyczące niepełnosprawności i zdolności do sumienia, nie musi być długi, a głownie najważniejszy jest przed samym sobą. My sami sobie stwarzamy największe kary. Należy nauczyć wybaczać nie tylko innym, ale i samemu sobie. Wybacz sobie i idź nie grzesz więcej. Amen!Oczywiście nie należy wpadać w skrajność zbyt łatwego rozgrzeszania się ze wszystkiego jak leci. I druga skrajność ciągłego obwiniania siebie za wszystko. We wszystkim musi być umiar ma moc dawania sobie samemu rozgrzeszenia, jeżeli robi to autentycznie i od serca, a nie mechanicznie czy z pokrętnym zamiarem. Jeżeli przy tym ma wsparcie mądrego kapłana, to będzie miał dodatkowe wsparcie, w dobrej sprawie. So maja 15, 2021 18:16 Tomkris Dołączył(a): Wt maja 22, 2018 19:19Posty: 140 Re: Nie wiem co mam zrobic... Kael napisał(a):Tomkris Dlaczego zaraz tak dramatycznie? Podejrzewasz, ze ciebie ci lekarze zamorduja? Takie masz zle zdanie o nich?W koncu wiedza, ze jestes chorym czlowiekiem i biora na to zdaniem powinienes jasno porozmawiac z zainteresowanymi i wyjasnic watpliwosci. Inaczej (byc moze zupelnie bezpodstawne) obawy i wyrzuty sumienia ciebie podejrzewam ze mnie zamorduja ale moga przymusowo zamknac a wtedy dostana mnie tylko martwego bo nie pozwole im na okol mnie tyczy sie nie latwa sprawa i to jest problem zarowno dla mnie jak i dla osob ktore chca mi pomoc, przynajmniej na razie pomoc... N maja 16, 2021 0:49 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Strona 1 z 1 [ Posty: 11 ]
Nie ma zasad do przestrzegania, i trzeba ciężko pracować, aby określić swoją ścieżkę życia, kiedy nie wiesz, co zrobić ze swoim życiem. OBUDZENIE naszych świadomych umysłów do zaakceptowania naszej rzeczywistości i przyjęcia zmiany jest jednym krokiem w kierunku odkrycia, co musimy zrobić dalej w naszym życiu.
Witajcie Postaram się opowiedzieć Swoj± historię. Mam 38lat Ona 37. Znamy się i jeste¶my razem od podstawówki. Mamy córkę która ma teraz 20 lat. Nigdy nie byli¶my wzorowym małżeństwem, ale potrafili¶my się przepraszać i nadal kochać. Podczas Naszych kłótni czasami dochodziło do rękoczynów po obu stronach (czego obydwoje póĽniej żałowali¶my). Ja pracowałem i zarabiałem Ona się uczyła, i tak aż zakończyła Swoje różne studia normalne i podyplomowe (ciężko w tamtych latach było o pracę więc starała się przekwalifikować). Maj±c dwadzie¶cia parę lat Ja zachorowałem na raka ale po długich latach leczenia udało mi się z Tego wyj¶ć. I tak lata leciały a my się kochali¶my. Chodzili¶my na spacery, na imprezy mieli¶my dużo znajomych którzy Nas podziwiali. Gdy Nasza córka kończyła podstawówkę i miała i¶ć do Gimnazjum dostali¶my propozycję żeby córka (która miała bardzo duże osi±gnięcia w sporcie) zaczęła się uczyć w Gimnazjum w mie¶cie wojewódzkim. I tak się stało, moja żona i Nasza córka przeprowadziły się a ja zostałem w miasteczku w którym pracowałem. Starałem się zawsze sprostać oczekiwaniom finansowym moich Pań, wydaje mi sie że miały wszystko co chiały. Po paru następnych miesi±cach stwierdziłem że praca w której jestem nie daje mi już satysfakcji i założyłem własna działalno¶ć. W międzyczasie postanowili¶my że będę brał zlecenia pracy najlepiej w tym samym mie¶cie lub nieopodal niego tak żeby¶my byli blisko siebie. Po paru latach takiej pracy stwierdzili¶my, iż po co wynajmować mieszkanie jak można samemu kupić na kredyt. Dodam że firma się rozwijała, miałem już zatrudnionych pracowników, Więc my¶lałem że stać mnie na kredyt mieszkaniowy. Niestety przyszedł krach gospodarczy, a ja nie byłem na to przygotowany. Oczywi¶cie miałem jeszcze zlecenia ale był problem z płatno¶ciami lub odzyskaniem pieni±żków w ogóle. I tutaj wtedy zaczęły się problemy. Nasiliły się Nasze kłótnie, Ja zacz±łem popadać w alkohol. Praktycznie każda większa kłótnia powodowała że uciekałem z domu i musiałem sie napić żeby o Tym nie my¶leć. Firma splajtowała, z prac± krucho a długi wobec hurtowni w których się zaopatrywałem zostały i dochodziły jeszcze inne zobowi±zania. Ale starali¶my się jako¶ przetrwać. Raz lepiej raz gorzej. W pewnym momencie moja zona nie wytrzymała tego psychicznie i próbowała targn±ć się na Swoje życie. Próba ta jednak Jej się nie udała. I wtedy zaczęli¶my ponownie wszystko budować od pocz±tku (aczkolwiek nie było to samo bo zastały długi). I jak się można domy¶leć kłótnie powróciły i mój alkohol. Ja nie mogłem znaleĽć odpowiedniej pracy żeby sprostać Naszym wszystkim zobowi±zaniom finansowym (żona pracowała lecz miała komornika na swojej Pensji). i wtedy znalazłem dobra posadę, dobrze płatn± i stwierdzili¶my że weĽmiemy rozwód bez orzekania o winie i od razu założymy alimenty żeby komornik nie dobrał się do Mojej pensji. (zapomniałem dodać iż obydwoje uzgodnili¶my że rozwód to będzie tylko formalno¶ć, a my nadal będziemy ze sob± razem). Prawie cały rok było wszystko dobrze gdyby znowu nie kłótnia i moja ucieczka. Tym razem skończyło się to Ľle dla mnie gdyż z własnej głupoty wsiadłem za kółko w stanie po spożyciu alkoholu. Złapano mnie, straciłem pracę i kłopoty ponownie powróciły. Raz miałem pracę raz nie. W końcu postanowiłem wyjechać za granicę gdyż w Polsce nie mogłem utrzymać mieszkania na kredyt i spłacać zobowi±zania. wyjechałem w styczniu w tamtym roku, żona się do mnie nie odzywała przez dwa tygodnie. ale z chwil± gdy przesłałem jej pierwsz± wypłatę zaczęli¶my znowu ze sob± rozmawiać. To skype to telefon to sms. Na ¶więta wielkanocne byłem w domy i było fantastycznie. Drugi raz w Polsce byłem w sierpniu, zrobiłem moim kobietom niespodziankę nie informuj±c ich o tym. Widziałem jak była szczę¶liwa gdy mnie zobaczyła po przyjeĽdzie. Byłem tylko tydzień czasu ale przez ten czas było cudownie (wypowiadam się za siebie). Po tygodniu wyjechałem ponownie i wtedy zaczęło się to wszystko po mału psuć. Niższa pensja a co sie z tym wi±że niższe wpłaty do domu. Czasami się pokłócili¶my przez telefon ale póĽniej się przepraszali¶my. Grudzień był fatalny. Przyjechałem bez pieni±żków na ¶więta, skacowany po podróży z kolegami z pracy. Miałem parę groszy przy sobie które pozwoliły Nam na przygotowanie ¶wi±t. Po przyjeĽdzie od razu Ja przeprosiłem i wytłumaczyłem że moj± wypłatę grudniow± dostanę 10 stycznia( faktycznie miałem płacone 10 każdego miesi±ca) i wtedy jej przekażę. Usłyszałem wtedy że gdyby nie córka to ona tych ¶wi±t by ze mn± nie spędziła i żebym pamiętał że robi to dla córki. Nic jeszcze wtedy nie zauważyłem. Spędzili¶my razem ¶więta i sylwestra. Po nowym roku wyjechałem i wtedy się zaczęło. Przede wszystkim zarabiałem mniej bo miałem mniejsz± ilo¶ć przepracowanych godzin. Zaczęły sie telefony i maile że jestem niepoważny na co to ma starczać. Ze się wcale nie odzywam, a jak już to robię to tylko przez chwilę. Co¶ w tym wszystkim mnie tknęło. Pod koniec marca przyjechałem do domu bez zapowiedzi. Na mój widok żona wcale się nie ucieszyła tylko od razu zapytała się na ile przyjechałem i czy mam pieni±dze. Po paru dniach sk±pego odzywania się do Siebie (spałem osobno) Podjęła rozmowę że ona juz nie chce być ze mn±, że nie potrafi juz tak dłużej mieć hu¶tawki emocjonalnej i finansowej. Przyznałem jej rację że powinni¶my od siebie odpocz±ć i czy ewentualnie będziemy mogli spróbować za jaki¶ czas ponownie. Odpowiedziała że tak jak najbardziej, a na moje pytanie jak jej zadałem czy ma kogo¶ to odpowiedziała że nie, bo kty by chciał osobę niepełnosprawn± po przej¶ciach (osoba niepełnosprawn± stała się po nieudanej próbie samobójczej) Ja je uwierzyłem. Ale tedy zaobserwowałem że coraz czę¶ciej zamyka się w pokoju wieczorami i rozmawia bardzo długo przez telefon. Pytana odpowiadała że rozmawia z koleżankami. Tydzień przed ¶więtami wielkanocnymi a po Naszej rozmowie zapytała sie mnie czy możemy sie pocałowć. ja się zgodziłem. Następnego dnia ro 5 rano przyszła do mnie żeby się przytulić. Leżeli¶my tak 2 godziny (oczywi¶cie bez sexu). Na ¶wieta wielkanocne wyjechała do swojej rodziny a ja zostałem w domu. I wtedy co¶ mnie tknęło. sprawdziłem jej bilingi telefoniczne. I zauważyłem że tylko jeden numer się za cżęsto powtarza i że na niego i od niego s± wysyłane smsy o 6 rano, następnie po 12 - 15 dziennie a wieczorami po 2 3 godziny rozmowy. Po jej powrocie ze ¶wi±t zadałem jej pytanie czy ma kogo¶ odpowiedziała że nie, wtedy ja wzi±łem ten numer i zadzwoniłem przy niej. Odebrał chłopak a ja się rozł± wtedy zaczęła się jazda. Zaczęła mnie oskarżać że sie wpie..... w jej życie, że próbuje zniszczyć to co ona zaczęła po mału budować, że jeste¶my od paru lat po rozwodzie. A ja stałem i baraniałem coraz bardziej. o czym Ona w ogóle mówi. Załamałem się. Trwało to wszystko tak samo przez parę dni oczywi¶cie doszła do tego sprawa że powinienem się wyprowadzić. Po tych paru dniach usiedli¶my przed soba i spróbowali¶my poważnie porozmawiać. powiedziała mi że zna go już od maja tamtego rok, że od tamtego roku zaczęła z nim sypiać i że z Nim chce ułożyć sobie nowe życie. Załamałem się jeszcze bardziej (chodĽ nie wiem czy jest to w ogóle możliwe). Po tej naszej rozmowie upłynęło już prawie dwa tygodnie a ja się miotam jak w klatce. Na razie nie wyjeżdżam tylko siedzę i czekam na telefon, a ona przestała już się z nim ukrywać. Oficjalnie mi mówi że po pracy idzie sie z nim spotkać, albo gdy jest w domu i siedzi w pokoju to przychodzi do mnie i mówi żebym do niej nie przychodził gdyż będzie z nim rozmawiać. Powiedzcie mi co mam robić. Strasznie Jˇ KOCHAM, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Zrobiłbym dla Niej wszystko aby tylko być razem. Wiem i zdaję sobie sprawę że Nasz zwi±zek można nazwać toksycznym i że z Niej jest materialistka ale ja Jˇ KOCHAM. Pomóżcie mi PROSZĘ. zawiedzionyfac dnia maja 03 2014 17:41:55 Chłopie zapomnij o niej tu nie ma miejsca juz na miłosc stałes sie maszynka do pieniedzy, a teksty które usłyszałes od zony to jakies dla mnie znajome , podobna sytuacja . tylko ze ja nie pije . a z rozwodem to dałes jej wykolegowac na całego . Komentarz doklejony: pewnie ona chciała rozwodu? bo juz wtedy miała inne plany Deleted_User dnia maja 03 2014 17:53:56 Dodam tylko jeszcze że ja nie jestem wcale nieskazitelny. Jak pisałem o kłótniach to czasami dochodziło do rękoczynów, ale nigdy ale to prze nigdy ja nie uderzyłem pierwszy. Ona bardzo często popadała w tzw furię i nie potrafiła utrzymać r±k przy sobie. Rzucała we mnie tym co je wpadło w ręce albo pluła na mnie, albo uderzała mnie. Dodam tylko jeszcze że gdy już się o tym wszystkim dowiedziałem i zaczęła mnie wyganiać z domu to na moje pytanie czemu się do Niego nie wyprowadzi to odpowiadała że to nie moja sprawa. Teraz jeste¶my na etapie sprzedaży mieszkania i powiedziała mi że wtedy zamieszka wspólnie z Nim i Nasz± córk± (córka ma 20 lat i studiuje w tym samym mie¶cie). Powiedziała mi i nim tylko tyle że jest prostym człowiekiem ale to jest w Nim najwarto¶ciowsze. I że on ma wszystko poukładane w głowie i wie co chce od życia a nie to co ja. Chciałbym strasznie J± odzyskać, Naprawdę strasznie J± Kocham, ale czy to będzie możliwe ? Komentarz doklejony: do zawiedzionyfac Z tym rozwodem to masz rację. Teraz jak poznałem prawdę to powiedziała mi że zrobiła to specjalnie bo wiedziała że jej rozwodu nie dam. I że już wtedy mnie nie kochała. A ja byłem taki naiwny. nie potrafię zrozumieć że nie powiedziała mi że ma kogo¶ innego jak byłem w grudniu w domu (jeszcze raz napiszę że jak byłe w sierpniu to było fantastycznie, ale to sa tylko moje odczucia gdyż ona mówi co innego). A jak zapytałem czemu była ze mn± na sylwestra a nie z Nim to mi odpowiedziała że to była tylko proforma. Miałem wyjechać i jak przyjechałbym tylko na ¶więta Wielkanocne to by mi go wtedy przedstawiła. Majek dnia maja 03 2014 18:23:03 Nie odzyskasz !!! Nie "analizuję " dlaczego. Ponieważ sam doskonale znasz odpowiedz. W nowym zwi±zku "trzymaj r±czki przy sobie" . Może wtedy nie wybijesz Kobiecie całej miło¶ci. I tak długo wytrzymała przy Tobie. Deleted_User dnia maja 03 2014 18:42:09 Proszę wszystkich czytaj±cych o komentarz do Mojej historii. Nawet ten najbardziej brutalny dla Mnie. Może to mi jest potrzebny kubeł zimnej wody Deleted_User dnia maja 03 2014 19:18:03 M±dry Polak po szkodzie, a prawdę mówi±c, to i przed szkod± , i po szkodzie głupi. Jest pozamiatane- twoja żona, bardzo słusznie zreszt±, chce odej¶ć od ciebie i rozpocz±ć nowe, normalne i stabilne zycie. Je¶li masz odrobinę honoru, to wypij piwo, którego nawarzyłe¶ i dja tej kobiecie spokojnie odej¶ć. Ty dałe¶ jej do¶ć do wiwatu- nic dziwnego, że woli normalnego i spokojnego człowieka. Ty masz zbyt wywujał± fantazję ułańsk± i jeste¶ toksyczny, przynajmniej dla tej kobiety jeste¶ toksyczny. Schyl głowę, przepro¶ tę kobietę, niczego jej nie utrudniaj, nie szantażuj jej, nie wymuszaj- daj jej spokój. kaz dnia maja 03 2014 20:02:35 "trzymaj r±czki przy sobie" Trafiłe¶ na furiatkę, oczywi¶cie facet powinien się ograniczyć do pasywnej obrony ale nie ma na ¶wiecie bardziej zawziętej istoty niż kobieta w amoku. "woli normalnego i spokojnego człowieka" znasz takie powiedzenie: " gdzie bieda przychodzi tam miło¶ć odchodzi" gdyby¶ miał kasę za chiny by od ciebie nie odeszła. Zdrada to inny temat, sypiała z innym a od ciebie doiła kasę. No cóż taki charakter. Moim zdaniem twoj± jedyn± win± , ciężk± win± jest alkohol Deleted_User dnia maja 03 2014 20:47:21 Ja bym zrobiła to, co Twoja żona. Tylko, w innej kolejno¶ci. Najpierw definitywne rozstanie, a potem, e w e n t u a l n i e, nowy zwi±zek. Dlaczego? Podałe¶ sporo przyczyn działaj±cych na Twoj± niekorzy¶ć. Znasz swoje błędy, słabo¶ci. I, tak, jak pisze kaz, Twoje picie to główny winowajca. Musisz zaakceptować jej wybór. Tu już jest pozamiatane. Zacznij na nowo. I oby¶ nie skrzywdził innych kobiet. Deleted_User dnia maja 03 2014 21:02:32 Czytam wasze komentarze i dziękuje za szczere odpowiedzi. Ale napiszę jeszcze tylko tyle. Nawet po rozwodzie żyli¶my razem, chodzi mi dokładnie o Nasze życie intymne, wspólne spacery i inne miłe rzeczy, wyj¶cia do kina, spacery po plaży czy kawa przy zaćmieniu słońca. napisałem że po moim przyjeĽdzie w grudniu powiedziała mi że spędza ¶więta dla dziecka. Ale nie potrafię zapomnieć naszej długiej nocy między ¶więtami a sylwestrem i samym sylwestrze. rzadko kiedy było Mi tak dobrze jak wtedy. Ona twierdziła że Jej też. Jak mnie żegnała w styczniu to dostałem takiego buziaka na pożegnanie że aż mi ciarki przeszły. Po co to wszystko było ? Nie można było od razu powiedzieć prawdę ? Tylko na co¶ czekać ? Tylko na co ? że dowiem się za rok a w międzyczasie ja będę tam siedział i dalej płacił za mieszkanie w którym Ja nie mieszkam a w międzyczasie Ona zamieszkała by z Nim ? Lub z Nim by się spotykała ? Majek dnia maja 03 2014 21:15:08 sam sobie odpowiadasz ..... Nox dnia maja 03 2014 21:57:16 Devil czasem ludzie się w łóżku kochaj± a czasem bzykaj±.Twoja ex się bzykała,może nawet sprawiało jej to olbrzymi± przyjemno¶ć ale to tylko szkoda chyba to tarmosili¶cie się psychicznie od wielu lat,dużo razem przeszli¶cie ale to przeszło¶ rozpalić w twojej ex co¶ po czym nie została jest też inna sprawa Dostałe¶ przed laty szansę od losu na życie i co z tym życiem robisz????może zamiast niszczyć je wód±,destrukcyjnym życiem czas zadbać o siebie fizycznie i alkohol,popedałować,popływać,może jeszcze młodym człowiekiem ,twoja córka będzie cię jeszcze długo potrzebowała,również twojego wsparcia sobie szansę i rozwiedĽ się psychicznie .Nie jest powiedziane że nie spotkasz kobiety z któr± będziesz jeszcze szczę¶ odej¶ć kobiecie która od wielu miesięcy prowadzi podwójne to co do zamknięcia pozostało i b±dĽ po prostu ojcem,wolnym człowiekiem otwartym na szczę¶cie. Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze. Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny. Brak ocen. Logowanie Nie jeste¶ jeszcze naszym Użytkownikiem?Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować. Zapomniane hasło?Wy¶lemy nowe, kliknij TUTAJ.
Zacząłem się zastanawiać nad powrotem do rodzinnego miasta, wtedy zabrałbym ze sobą dziewczynę, problem w tym, że wtedy role by się odwróciły Ona by kompletnie nikogo nie znała. Nie wiem czy chcę jej coś takiego zrobić. Jak i gdzie mogę poznać ludzi. Praca odpada, poza tym nie mamy imprez integracyjnych. Na studiach jest tak
Być może znalazłaś się w takim momencie swojego życia, gdzie na myśl o swoim związku, miałabyś ochotę zaznaczyć „To skomplikowane”. Może czujesz, że żyjesz w jakimś zawieszeniu, nie wiesz, co dalej, co zrobić ze swoim życiem. To nie jest dobre uczucie. Ale jak się z niego wyrwać? Skomplikowane relacje Relacje pomiędzy Tobą, a Twoim partnerem mogą skomplikować się na rożnych polach. Coś pomiędzy wami wygasło. Może już zdecydowaliście się na rozstanie, ale cały czas utrzymujecie kontakt, rozmawiacie o was, kłócicie się, obarczacie wzajemnie odpowiedzialnością. A może któreś z was cały czas deklaruje, że musi to jeszcze przemyśleć. Być może ciężko wam znaleźć w sobie te uczucie z początków związku. Najistotniejsze wydaje się jednak to, że nie czujesz się w tym układzie dobrze i jednocześnie nie masz pojęcia co dalej z nią zrobić? Czekać? Walczyć? Odejść? Żądać działania z drugiej strony? W pełni się podporządkować, byleby tylko on nie chciał odejść? Co robić? Naturalne jest, gdy w tym wszystkim pojawia się lęk. O przyszłość, o swoje zdrowie i samopoczucie, lęk przed tym, co powiedzą inni, dalsi i bliżsi ludzie, lęk o stronę finansową życia, lęk przed samotnością. Trudno wtedy podjąć jakąkolwiek decyzję. Jak długo chcesz w tym trwać? Czy czekasz, aż samo coś się wydarzy i podejmie decyzję za Ciebie? Myślisz, że będzie to dla Ciebie dobre? Może tak, a może nie. Przejąć stery Zdecydowanie jestem zwolenniczką kreowania własnego życia. W każdej sytuacji, nawet tej najgorszej, masz wybór. Nie musisz czekać na ruch z drugiej strony. Jeśli czujesz, że relacja w której jesteś, jest dla Ciebie naprawdę ważna, bo w jakiś sposób Cię buduje, sprawia, że stajesz się lepsza, walcz! Poszukaj możliwości, opracuj plan, który doprowadzi Cię do zwycięstwa. Jeśli jednak czujesz, że ta relacja Cię pogrąża i więcej tracisz niż zyskujesz tkwiąc w niej, zastanów się, jak z niej wyjść. Być może pierwszym krokiem będzie ujarzmienie własnych leków. Nazwij to, czego się boisz. Przyjrzyj się temu. Być może okaże się, że jesteś w stanie utrzymać się sama. Być może wcale nie jesteś skazana na samotność. Może to w końcu czas na odbudowanie poczucia własnej wartości i nauczenie się bycia tylko ze sobą. Nasz strach jest tym większy, im bardziej nieokreślony jest jego przedmiot. Kiedy nazwiemy to, co nas przeraża, staje się to bardziej oswojone i łatwiejsze do ujarzmienia. Główne pytanie brzmi jednak, czego tak naprawdę chcesz od życia? Czy zastanawiałaś się, gdzie chcesz być za rok? Za trzy? Pięć? Kiedy nie wiesz, czego chcesz, dokąd zmierzasz, można powiedzieć, że dryfujesz. Przepływasz z jednego dnia w następny. “Jakoś to będzie”, co? Ale czy satysfakcjonuje Cię to “jakoś”? Jak często zastanawiasz się nad kierunkiem swojego życia? Czy również masz wrażenie, że obecny świat pędzi w jakimś zawrotnym tempie? Jeśli zatrzymujemy się na refleksję, to tylko na moment. Bo […] Jest coś, co torpeduje nasze próby działania. Jest coś, co trzyma nas w miejscu. Nawet jeśli miejsce, w którym się znajdujemy jest […] Jedyna pewna rzecz w naszym życiu, to zmiana. Niektóre z tych zmian są wyczekiwane przez nas, inne przez nas kreowane. Są jednak […] W kryzysowych sytuacjach to, czego bardzo nam potrzeba, to poczucie wsparcia. Poczucie, że na wyciągnięcie ręki jest ktoś, kto zrozumie, zaakceptuje, powie […]
Jesteśmy ze sobą prawie 4 lata i odnoszę wrażenie ze oporocz tego ze żyjemy razem nic nas nie łączy. Rzadko kiedy dochodzi do jakiś zbliżeń. Nie przytulamy się nie rozmawiamy. Czuje ze dzieli nas jakaś przepaść. Mam dziecko z poprzedniego związku dla niego mój partner jest wspaniały i nic po za tym. Co robić ?
34 letnia singielka, pracująca i mieszkająca w Warszawie. Od ponad 2 lat zmagam się z zalążek sobą ale dobiła mnie śmierć mamy – 3 miesiące temu. Trudno mi jest pisać o sobie, bo też nie do kaca umiem opisać co czuje. Ale może w punktach uda mi się to opisać: - nic mnie nie cieszy (walczyłam o podwyżkę i jak już ją dostałam to nawet mnie nie ucieszyła), jak myślę, żeby zrobić mała przyjemność np. pójść do restauracji na obiad to w tej samej sekundzie widzę, że pewnie i tak nie będzie smaczne a wydam kasę, a pójdę sama i stwierdzam, że to bez sensu), jak kupie sobie jakiś drobiazg to karce siebie po co mi to, że tylko wydałam kasę - czuje się taka strasznie samotna i w sumie nie mam znajomych z którymi mogłabym spędzać czas wolny a fakt, że jestem sama ze swoją głową to już czasem odechciewa się żyć i wiele razy zastanawiałam się jak bym tak skoczyła z budynku albo skoczyła pod pociąg - teraz jak mama odeszła to karciłam siebie, że nie mogę słuchać muzyki, uśmiechać się, że byłam taką nie dobrą córką, bo ciągle coś mamie wytykałam - ogólnie wszyscy mówią, że ciągle tylko marudzę - ponad 2 lata temu rozstałam się z chłopakiem ale ciągle mamy ze sobą kontakt tylko dlatego, ze ja nie mogę uwolnić się od niego, ciągle sobie wmawiam, że „facet dla mnie” ale wiem też, że nie jest ale ciągle go mecze i pisze i proszę o spotkanie …próbowałam szukać kogoś innego, ale i tak wracam w myślach do byłego i czuje jak by mnie cały czas trzymał przy sobie - czuje się tak jak bym stała na skrzyżowaniu i nie wiem w którą stronę iść, co robić, czego chce od życia, nie umiem zdecydować, a w zasadzie to nie wiem czego ja chce do czego ja dążę, nie chciałam być sama a póki co to wygląda to tak jak bym robiła wszystko żeby być nieszczęśliwa - mam problemy ze spaniem, z zaśnięciem, myśli nie pozwalają mi spać i ciągle czuje się strasznie zmęczona Byłam na wizycie u psychologa ale w ramach pakietu medicover, pani psycholog dużo mówiła o śmierci mamy i zasugerowała co powinnam zrobić, by się z nią pożegnać, bo niestety ale nie miałam możliwości. I zaleciła wizytę u psychiatry w celu zdiagnozowania depresji i przypisaniu tabletek. Byłam u psychiatry, zadał mi kilka pytań i wypisał receptę na (Aurorix i Trittico), nie powiedział czy faktycznie to depresja, tylko, że tabletki powinny pomóc i żebym przyszła za miesiąc. Nie lubię brać tabletek i nie jestem przekonana, że rozwiążą problem dlatego piszę, czy te tabletki powinnam brać, czy jednak nie. W którym kierunku powinnam pójść, od czego zacząć …Wiem, że terapie są długie i drogie i niestety mnie na to nie stać
Temat: Co ze sobą zrobić? Czuję się jakby mnie nie było Nie potrafię sobie znaleźć miejsca na Ziemi. Jestem studentką. Mimo, że zaczynam drugi rok, jestem obecnie na 4 kierunku. Cały czas zmieniam uczelnie, wydziały W ogóle to nie wiem czy dalej studiować. Marzy mi się dokonywanie wielkich rzeczy. Boże, jak to wszystko
27 Cze 2018, Śro 14:50, PID: 752762 Hej, mam 20 lat niedawno podjęłam decyzje o rzuceniu studiów, rodzicom o tym nie powiedziałam. Udaję, że chodzę na egzaminy a tak naprawdę siedzę w parku i zastanawiam sie nad swoim zyciem. Zamierzam się od nich wyprowadzić i znaleźć pracę, ale boję się że sobie nie poradze, chyba skończę pod mostem. Moja matka często mi powtarzała, że umię, czuje się jak bezwartościowa osoba. Nie mam wsparcia w rodzinie, rodzeństwie, nie posiadam nawet przyjaciół, bo kto chciałby sie zadawac z osobą, która nic nie mówi, jest odludkiem. Chciałabym znaleźć pracę za granicą, nawet na produkcji. Boję się tego co przyniesie los. smutna00 Zarejestrowany(a) 27 Cze 2018, Śro 14:58, PID: 752764 Mam tak samo, przytulam. Czemu od razu za granicą a nie w Polsce? nołlajf Zarejestrowany(a) 27 Cze 2018, Śro 15:04, PID: 752766 Bo w Polsce wynajem pokoi jest drogi. Za granicą można więcej zarobić i z tego co patrzyłam to pracodawca zapewnia zakwaterowanie, nie trzeba się wtedy o to martwić. Ja jestem strachliwym człowiekiem i nie potrafię nic sama załatwić smutna00 Zarejestrowany(a) 27 Cze 2018, Śro 15:06, PID: 752767 To tak jak i ja. U mnie sporo winy jest w roznianczeniu mnie przez mamę. Czemu przerwalas studia? 27 Cze 2018, Śro 15:09, PID: 752768 (27 Cze 2018, Śro 15:04)nołlajf napisał(a): Bo w Polsce wynajem pokoi jest drogi. Za granicą można więcej zarobić i z tego co patrzyłam to pracodawca zapewnia zakwaterowanie, nie trzeba się wtedy o to martwić. Ja jestem strachliwym człowiekiem i nie potrafię nic sama załatwić Tylko takie zakwaterowanie często jest, że mieszkasz w kilka osób w pokoju/domku, nie przeszkadzałoby Ci to? nołlajf Zarejestrowany(a) 27 Cze 2018, Śro 15:24, PID: 752770 Na studiach się męczyłam. W pierwszym semestrze ciągle były jakieś prezenacje, udawało mi się zawsze kogoś znaleźć do pary, ale wystąpienia przed wszystkimi mnie wykańczały. W sumie to nic mi tam nie szło, czasem asystenci się ze mnie śmali lub obrażali że czegoś nie umiem. Dwa tygodnie przed sesją byłam tak tym wszystkim zmęczona że nie dawałam rady wstać z łóżka. Nie wiem czy cokolwiek mnie w życiu interesuje. A mieszkanie z kilkoma osobami w pokoju by mi nie przeszkadzało. Znając mnie to bym udawała, że ich nie ma, do nikogo bym sie nie odzywała, tak jak na studiach. smutna00 Zarejestrowany(a) 27 Cze 2018, Śro 15:45, PID: 752772 Na studiach do nikogo się nie odzywałaś? I nie zjedli Cię? W sensie nie dokuczali? nołlajf Zarejestrowany(a) 27 Cze 2018, Śro 15:55, PID: 752774 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Cze 2018, Śro 16:03 przez nołlajf.) (27 Cze 2018, Śro 15:45)smutna00 napisał(a): Na studiach do nikogo się nie odzywałaś? I nie zjedli Cię? W sensie nie dokuczali?Na początku troche się odzywałam, wszędzie z nimi chodziłam, ale z nikim tam się nie zaprzyjaźniłam. Dwie dziewczyny z grupy tylko krzywo na mnie patrzyły, ale tak to nikt mi nie dokuczał. Chciałabym cofnąć czas i znowu być w podstawówce, wszysko wtedy było łatwiejsze. Nauka mi dobrze szła, miałam najlepszą przyjaciółke i znajomych z którymi często wychodziłam na podwórko. Ahh... wtedy to czułam, że żyje. MiMała Zarejestrowany(a) 27 Cze 2018, Śro 16:18, PID: 752781 Rodzice potrafią s+ psychikę. Ale najgorzej jest ich słuchać i wierzyć w to. Wiem,ze łatwo się mówi, bo sama to przerabiałam. Niemniej, wyprowadzka to bardzo dobry pomysł. I mieszkania nie są wcale takie drogie, zależy jeszcze gdzie. Spokojnie byś się utrzymała z pensji produkcyjnej w Polsce. Boomshaka Zarejestrowany(a) 27 Cze 2018, Śro 17:02, PID: 752788 Po pierwsze mieszkanie z rodzicami dłużej niż do studiów jeszcze nikomu na dobre nie wyszło, prędzej czy później nastąpi konflikt albo staniesz się nieporadną sierotą pod skrzydełkami mamusi. Druga sprawa praca za granicą, przestrzegam to nie są wakacje, pal licho wyeksploatowanie fizyczne, najgorzej jest z psychiką. O ile przygłupy, ćpunki, dresy Jessiki żyją tam jakby Pana Boga za nogi złapali o tyle normalni ludzie często łapią tam doła, mają całkiem przykre przygody, nie potrafią się odnaleźć. Ja znam większość właśnie takich relacji od ludzi, hajs się zgadzał, nieźle zarobili ale powiedzieli, że już więcej nie wrócą, właśnie przez straszne towarzystwo, które akurat ima się łatwych robót typu pakowanie produktów, w firmach przewozowych, halach produkcyjnych itp. Jeśli jedziesz na proste prace to trzeba się z tym liczyć Acj Zarejestrowany(a) 27 Cze 2018, Śro 17:28, PID: 752794 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Cze 2018, Śro 17:28 przez Acj.) Znajomy wyjechał za granicę ponad rok temu i się nie obłowił... szemrane agencje pracy. Zależy jakie masz doświadczenie na tym polu. Jak żadne, to chyba zacząć lokalnie. Chociażby te 3 miechy by mieć jakieś fundusze w razie co. Co do studiow, to im dłużej zwlekasz, tym pewnie bardziej zaboli. Nie znam Twojej sytuacji i może faktycznie lepiej jak najszybciej się wymiksować z domu... pytanie czy to aby odpowiednie rozwiązanie. Jaka Twoja decyzja nie była, to życzę Ci powodzenia. Będzie dobrze, bo innego wyjścia nie ma.;p niesmialytyp Zarejestrowany(a) 27 Cze 2018, Śro 17:34, PID: 752795 nie przejmuj się tymi studiami. Ja też zrezygnowałem z pierwszych studiów i wróciłem do studiowania po trzech latach, kiedy już jako tako się ogarnąłem społecznie. Z tobą może być podobnie, albo równie dobrze możesz olać studia całkiem, to nie jest żaden wyznacznik sukcesu. 27 Cze 2018, Śro 23:10, PID: 752822 Też przestałem chodzić na studia już na pierwszym semestrze i na kolejnych studiach to samo. Rodzicom powiedziałem, że mnie wylali. Fakt, było ciężko z rodzicami, ale sami uważali, że się do niczego nie nadaję, więc dość łatwo uwierzyli. Co do pracy i wyprowadzki, to polecam. Tak jak ktoś powiedziała w Polsce utrzymasz się z pracy na produkcji. Wiem po sobie. Myślę, że dobrym sposobem na aklimatyzację w nowym środowisku (mieszkanie i praca) jest posiadanie kogoś, kto pomoże Ci to wszystko ogarnąć. Jakiś znajomy, czy koleżanka. nołlajf Zarejestrowany(a) 01 Lip 2018, Nie 17:55, PID: 753307 (27 Cze 2018, Śro 23:10)Caveman27 napisał(a): Też przestałem chodzić na studia już na pierwszym semestrze i na kolejnych studiach to samo. Rodzicom powiedziałem, że mnie wylali. Fakt, było ciężko z rodzicami, ale sami uważali, że się do niczego nie nadaję, więc dość łatwo uwierzyli. Co do pracy i wyprowadzki, to polecam. Tak jak ktoś powiedziała w Polsce utrzymasz się z pracy na produkcji. Wiem po sobie. Myślę, że dobrym sposobem na aklimatyzację w nowym środowisku (mieszkanie i praca) jest posiadanie kogoś, kto pomoże Ci to wszystko ogarnąć. Jakiś znajomy, czy koleżanka. Ja cały pierwszy semestr zaliczyłam i dopiero w drugim semestrze na początku czerwca przestałam uczęszczać na zajęcia. Jeszcze nie byłam w dziekanacie, żeby złożyć podanie o rezygnacje. Może poczekam aż sami mnie wyrzucą, jak u ciebie wyglądał proces rezygnacji? Przysyłają jakieś pismo do domu? Ciągnie mnie do pracy za granicą, bo tyle co tam zarobie i oszczędze to w przeliczeniu na naszą walute wyjdzie calkiem sporo. Jeszcze nie wiem co mam robić, czy zostac w domu przez miesiac jeszcze i tu pracowac. u_what_mate Zarejestrowany(a) 01 Lip 2018, Nie 18:21, PID: 753311 (01 Lip 2018, Nie 17:55)nołlajf napisał(a): (27 Cze 2018, Śro 23:10)Caveman27 napisał(a): Też przestałem chodzić na studia już na pierwszym semestrze i na kolejnych studiach to samo. Rodzicom powiedziałem, że mnie wylali. Fakt, było ciężko z rodzicami, ale sami uważali, że się do niczego nie nadaję, więc dość łatwo uwierzyli. Co do pracy i wyprowadzki, to polecam. Tak jak ktoś powiedziała w Polsce utrzymasz się z pracy na produkcji. Wiem po sobie. Myślę, że dobrym sposobem na aklimatyzację w nowym środowisku (mieszkanie i praca) jest posiadanie kogoś, kto pomoże Ci to wszystko ogarnąć. Jakiś znajomy, czy koleżanka. Ja cały pierwszy semestr zaliczyłam i dopiero w drugim semestrze na początku czerwca przestałam uczęszczać na zajęcia. Jeszcze nie byłam w dziekanacie, żeby złożyć podanie o rezygnacje. Może poczekam aż sami mnie wyrzucą, jak u ciebie wyglądał proces rezygnacji? Przysyłają jakieś pismo do domu? Ciągnie mnie do pracy za granicą, bo tyle co tam zarobie i oszczędze to w przeliczeniu na naszą walute wyjdzie calkiem sporo. Jeszcze nie wiem co mam robić, czy zostac w domu przez miesiac jeszcze i tu pracowac. Na twoim miejscu dobrze bym się zastanowił nad decyzją o rzuceniu studiów. Naprawdę chcesz do końca życia robić w za kiepską pensję? nołlajf Zarejestrowany(a) 01 Lip 2018, Nie 23:03, PID: 753379 (01 Lip 2018, Nie 18:21)u_what_mate napisał(a): (01 Lip 2018, Nie 17:55)nołlajf napisał(a): (27 Cze 2018, Śro 23:10)Caveman27 napisał(a): Też przestałem chodzić na studia już na pierwszym semestrze i na kolejnych studiach to samo. Rodzicom powiedziałem, że mnie wylali. Fakt, było ciężko z rodzicami, ale sami uważali, że się do niczego nie nadaję, więc dość łatwo uwierzyli. Co do pracy i wyprowadzki, to polecam. Tak jak ktoś powiedziała w Polsce utrzymasz się z pracy na produkcji. Wiem po sobie. Myślę, że dobrym sposobem na aklimatyzację w nowym środowisku (mieszkanie i praca) jest posiadanie kogoś, kto pomoże Ci to wszystko ogarnąć. Jakiś znajomy, czy koleżanka. Ja cały pierwszy semestr zaliczyłam i dopiero w drugim semestrze na początku czerwca przestałam uczęszczać na zajęcia. Jeszcze nie byłam w dziekanacie, żeby złożyć podanie o rezygnacje. Może poczekam aż sami mnie wyrzucą, jak u ciebie wyglądał proces rezygnacji? Przysyłają jakieś pismo do domu? Ciągnie mnie do pracy za granicą, bo tyle co tam zarobie i oszczędze to w przeliczeniu na naszą walute wyjdzie calkiem sporo. Jeszcze nie wiem co mam robić, czy zostac w domu przez miesiac jeszcze i tu pracowac. Na twoim miejscu dobrze bym się zastanowił nad decyzją o rzuceniu studiów. Naprawdę chcesz do końca życia robić w za kiepską pensję?Studia nie gwarantują pracy i nie zawsze zarabia się po nich kokosów. Gdybym pracowała w zawodzie po studiach zarobilabym okolo 2 tys. Zawsze mogę wrócić na studia, ale już na przyszlosciowy kierunek. I żadna praca nie hańbi. Nie napisalam, że cale zycie zamierzam pracowac za kiepska pensje. Mam dopiero 20 lat i dużo może sie w moim życiu zmienić. Nie rozumiem ludzi ktorzy mysla ze bez studiow to nic nie mozna osiagnac. mardybum Zarejestrowany(a) 01 Lip 2018, Nie 23:23, PID: 753381 (01 Lip 2018, Nie 23:03)nołlajf napisał(a): Studia nie gwarantują pracy i nie zawsze zarabia się po nich kokosów. Gdybym pracowała w zawodzie po studiach zarobilabym okolo 2 tys. Zawsze mogę wrócić na studia, ale już na przyszlosciowy kierunek. I żadna praca nie hańbi. Nie napisalam, że cale zycie zamierzam pracowac za kiepska pensje. Mam dopiero 20 lat i dużo może sie w moim życiu zmienić. Nie rozumiem ludzi ktorzy mysla ze bez studiow to nic nie mozna osiagnac. Masz rację, też rzuciłam studia za pierwszym razem, rok popracowałam i w tym roku na nowo składam, już pewna że chcę i co chcę studiować, nie skończyłam pod mostem i nie żałuję swojej decyzji, także nie przejmuj się i rób jak Ci serce podpowiada 03 Lip 2018, Wto 8:26, PID: 753563 (01 Lip 2018, Nie 17:55)nołlajf napisał(a): (27 Cze 2018, Śro 23:10)Caveman27 napisał(a): Też przestałem chodzić na studia już na pierwszym semestrze i na kolejnych studiach to samo. Rodzicom powiedziałem, że mnie wylali. Fakt, było ciężko z rodzicami, ale sami uważali, że się do niczego nie nadaję, więc dość łatwo uwierzyli. Co do pracy i wyprowadzki, to polecam. Tak jak ktoś powiedziała w Polsce utrzymasz się z pracy na produkcji. Wiem po sobie. Myślę, że dobrym sposobem na aklimatyzację w nowym środowisku (mieszkanie i praca) jest posiadanie kogoś, kto pomoże Ci to wszystko ogarnąć. Jakiś znajomy, czy koleżanka. Ja cały pierwszy semestr zaliczyłam i dopiero w drugim semestrze na początku czerwca przestałam uczęszczać na zajęcia. Jeszcze nie byłam w dziekanacie, żeby złożyć podanie o rezygnacje. Może poczekam aż sami mnie wyrzucą, jak u ciebie wyglądał proces rezygnacji? Przysyłają jakieś pismo do domu? Ciągnie mnie do pracy za granicą, bo tyle co tam zarobie i oszczędze to w przeliczeniu na naszą walute wyjdzie calkiem sporo. Jeszcze nie wiem co mam robić, czy zostac w domu przez miesiac jeszcze i tu pracowac. Na wszystkie wykłady chodziłem do końca, ale na sesję już nie poszedłem. Jakoś miesiąc, czy dwa po zakończeniu sesji dostałem pismo, że zostałem skreślony z listy studentów.
Proszę nie zagłębiać się tylko w rozpaczy, spróbować spojrzeć na drugą stronę medalu, na to co dobre i na tym próbować skupiać. Może Pani sięgnąć po wsparcie do psychologa/psychoterapeuty. Nie jedzenie, nie spanie nie pomaga..Złoszczenie się na wszystkich na około też nie, to co pomoże to łagodność do siebie.
Dołączył: 2008-10-27 Miasto: Warszawa Liczba postów: 129 4 listopada 2019, 12:07 Jestem mamą 2 latka na wychowawczym, ustaliliśmy z mężem że będzie w domu do 3 lat więc w przyszłym roku od września do przedszkola. W czasie wychowawczego planowaliśmy od razu 2 dziecko i super wszystko się udało na początku roku byłam już w ciąży, wszystko miało sens, dziecko we wrześniu i czas na odchowanie dwójki. NIESTETY w kwietniu w 18 tygodniu ciąży poroniłam ;( od tamtej pory nie wiem już co ze sobą począc :( synek już jest coraz starszy, oczywiście mnie potrzebuje ale ja to już nie to co wcześniej. Jeśli chodzi o prace to nie chce wracać do swojej branży i chciałabym się przebranżowić więc powrót do pracy jest dla mnie niewiadomą :( oprócz tego wciąż chcemy mieć drugie dziecko i to nie dużo po młodszym, no ale troszke leczylam się ginekologicznie po poronieniu i teraz już niby mogę ale nie wiem czy się uda, boję się że może być znów coś nie tak, czas ucieka i ciąża to znów czas w domu . Na prawde wszystko wydaje mi się trudne i skomlikowane nie wiem co postanowić i zaplanować i co zrobić ze swoim życiem a jednocześnie ostatnia nieudana ciaża pokazała mi że nie można sobie zaplanować NIC, bo z dnia na dzień to co było piękne zostało mi odebrane. Napisałam bo szukam wsparcia, pocieszenia ? sama nie wiem, męczy mnie to wszysko :( Dołączył: 2018-10-07 Miasto: Liczba postów: 6760 4 listopada 2019, 12:38 Daj sobie czas od kwietnia tak naprawdę minęło niewiele czasu .Może zajmij się właśnie sprawami dot. zmiany wiele razy w ciągu życia może poronić i nawet o tym nie wie. To nie twoja wina tylko do góry Dołączył: 2017-09-05 Miasto: Liczba postów: 9890 4 listopada 2019, 12:39 Ustal sobie priorytety, Jeśli chcecie 2 dziecko to się starajcie. 3 lata różnicy między rodzeństwem to nie tak dużo, a zobaczysz, że nawet z taką różnicą będzie Ci łatwiej. Starsze poślesz do przedszkola i będziesz miała czas dla niemowlaka oraz na ogarnięcie domu. Z 2 mniejszych mniej samodzielnych dzieci z mniejszą różnicą wieku jest o wiele ciężej . Skoro zamierasz się przebranżowić, czyli zacząć od początku to nie ma znaczenia, kiedy wrócisz do pracy, chyba że masz już dość bycia w domuWspółczuje Ci poronienia, ale w kwestii organizacyjnej nic się przecież nie stało, że plany trochę się przesunęły. Cały czas macie szanse na ich realizację. Po bolesnych przeżyciach naturalne, że się martwiszNie pierwszy i nie ostatni raz w życiu coś pójdzie nie po Twojej myśli. Trzeba nauczyć się z tym godzić, że nie na wszystko mamy wpływ i starać się być elastycznym, bo inaczej dostaniesz kićka. Edytowany przez Marisca 4 listopada 2019, 12:44 Dołączył: 2011-06-10 Miasto: Opole Liczba postów: 3554 4 listopada 2019, 12:58 . Edytowany przez Aspenn 5 listopada 2019, 09:21 Dołączył: 2013-07-28 Miasto: Liczba postów: 987 4 listopada 2019, 13:40 bardzo mi przykro :( mama ginekolog otworzyla fundacje (Fundacja Ernesta) i tam dziala chat z psychologiem, wlasnie dla kobiet po stracie ciazy,napisz...mam nadzieje ze cos pomoga. Dołączył: 2007-08-31 Miasto: Yp Liczba postów: 4815 4 listopada 2019, 13:40 Nie warto sobie zycia komplikowcdla Ciebie tragédia, ale masz juz jedno zdrowe sie ginekokog nie widzi przeciwskazan, a Z mezem planujecir drugie dziecko, tó starajcie kolezanka poronila pierwsze dziecko, w sumie niewiadomo dlaczego. Odczekali roku. Szybko zaszla w druga ciaze I nie miala zadnych problemow. Urodzila niedawno zdrowe dziecko. awokdas 4 listopada 2019, 14:47 starajcie sie teraz, szkoda czekać, a nuż sie uda, myśl pozytwnie Dołączył: 2012-01-08 Miasto: Agnieszkowo Liczba postów: 243 4 listopada 2019, 15:47 Ja straciłam dwie ciaze po sobie , oczywiście ze może pójść coś nie tak. Nie poddawaj się , ale jeśli mogę Ci coś poradzić - poczekaj aż psychicznie będziesz się czuła lepiej. Ja nie byłam gotowa na 3 ciaze. Teraz mam cudownego synka , ale z konsekwencjami tego ze nie byłam w dobrej kondycji mierze się do dzisiaj. Obecnie jestem w czwartej ciazy. Proponuje wizytę u psychologa i najlepiej terapie. Głowa do góry kochana , nie jesteś z tym sama. Dołączył: 2007-02-06 Miasto: Liczba postów: 10562 4 listopada 2019, 18:03 mysle ze potrzebujesz czasu i spokoju a wszytsko sie ulozy. Moja siostra poronila trzy razy, pozniej uradzila zdrowa coreczke, za kilka lat blizniaki i pozniej jeszcze dwoje dzieci - ma piatke, sa juz prawie wszystkie dorosle . Zycze by ci sie ulozylo:) Dołączył: 2018-12-17 Miasto: Barbados Liczba postów: 432 5 listopada 2019, 10:48 Jestem mamą 2 latka na wychowawczym, ustaliliśmy z mężem że będzie w domu do 3 lat więc w przyszłym roku od września do przedszkola. W czasie wychowawczego planowaliśmy od razu 2 dziecko i super wszystko się udało na początku roku byłam już w ciąży, wszystko miało sens, dziecko we wrześniu i czas na odchowanie dwójki. NIESTETY w kwietniu w 18 tygodniu ciąży poroniłam ;( od tamtej pory nie wiem już co ze sobą począc :( synek już jest coraz starszy, oczywiście mnie potrzebuje ale ja to już nie to co wcześniej. Jeśli chodzi o prace to nie chce wracać do swojej branży i chciałabym się przebranżowić więc powrót do pracy jest dla mnie niewiadomą :( oprócz tego wciąż chcemy mieć drugie dziecko i to nie dużo po młodszym, no ale troszke leczylam się ginekologicznie po poronieniu i teraz już niby mogę ale nie wiem czy się uda, boję się że może być znów coś nie tak, czas ucieka i ciąża to znów czas w domu . Na prawde wszystko wydaje mi się trudne i skomlikowane nie wiem co postanowić i zaplanować i co zrobić ze swoim życiem a jednocześnie ostatnia nieudana ciaża pokazała mi że nie można sobie zaplanować NIC, bo z dnia na dzień to co było piękne zostało mi odebrane. Napisałam bo szukam wsparcia, pocieszenia ? sama nie wiem, męczy mnie to wszystko :( Wszystko będzie dobrze, poronienia się zdarzają, choć głośno się o tym nie mówi. Kuzynka męża za pierwszym razem poroniła, a później urodziła - trojaczki Wiadomo, że ci ciężko. Ale jeśli nie masz przeciwwskazań to starajcie się już i na pewno uda ci się zajść w ciąże. Też aktualnie zaczynam się starać o drugie dziecko - mam już jedno - córka 4 latka i również nie wiem czy wszystko pójdzie gładko....
Nie wiem co mam ze sobą zrobić w życiu. : r/Polska. Premium Powerups. Valheim Genshin Impact Minecraft Pokimane Halo Infinite Call of Duty: Warzone Path of Exile Hollow Knight: Silksong Escape from Tarkov Watch Dogs: Legion. NFL NBA Megan Anderson Atlanta Hawks Los Angeles Lakers Arsenal F.C. Philadelphia 76ers.
A gdyby producenci samochodów mogli sobie kupić przywileje i mieć osobne pasy na drodze dla wybranych marek? Wyobraźcie sobie świat, w którym wielkie korporacje są na tyle uprzywilejowane, że dostają to, co tylko zechcą. Może to być dosłownie cokolwiek. Od zwykłej ulgi podatkowej, przez jakiś korzystny przepis prawny, aż do jawnego bądź mniej jawnego dofinansowania. Korporacje z kolei nastawione byłyby tylko na zysk akcjonariuszy, a pojęcia takie jak dobro jednostki, wspólne cele, społeczność byłyby im całkowicie obce. Taki świat nieuchronnie zmierzałby w kierunku rządów korporacji, co byłoby straszne. Dobrze, że nie żyjemy w takim świecie, prawda? PRAWDA? Osobne pasy na drodze dla wybranych marek Tymczasem w naszym idealnym świecie Tesla dogadała się z meksykańskim stanem Nuevo Leon, który graniczy z amerykańskim stanem Teksas, gdzie firma ma fabrykę i otrzymała bramkę oraz pas na przejściu granicznym na wyłączność. At a remote Mexico border crossing a few miles upriver from Laredo, Texas, a green highway sign welcomes friends of an American company in an instantly recognizable font: TESLA — Bloomberg Green (@climate) July 21, 2022 Fabryka Tesli mieści się w Austin w Teksasie, ale podobnie jak wszyscy producenci Tesla korzysta z poddostawców. Część z nich ma swoją siedzibę w Meksyku (np. ZF, Quanta Computer itd.), więc podczas realizacji dostaw ciężarówki musiały stać na przejściu granicznym, dokładnie tak samo jak wszyscy. Pomimo tego, że nie da się zmienić 100 zł w godzinę, to i tak w gruncie rzeczy czas to pieniądze. A w sytuacji niedoborów produkcyjnych i problemów logistycznych czas staje się ważniejszy niż kiedykolwiek. Średni czas oczekiwania na tym przejściu granicznym dla ciężarówek wynosił około 20 minut. Jest to i tak zasługa tego, ze przejście, z którego korzysta Tesla jest mało popularne. Wydzielenie pasa dla Tesli sprawiło, że czas odprawy uległ znacznemu skróceniu. Dla Nuevo Leon elektromobilność to szansa, bo tylko w tym roku ponad 5 proc. inwestycji na terenie stanu będzie związanych z tą działką. Nikt nie wie jak to się stało, że Tesla ma swoją bramkę Ani Tesla, ani władze meksykańskiego stanu nie chcą mówić jak do tego doszło. Opinia publiczna nie poznała szczegółów tej umowy, ile za to zapłacono i czemu tak się stało. Nie ma sensu się interesować, bo można nagle obudzić się z kocim pyszczkiem. Tymczasem władze stanu Nuevo Leon już teraz potwierdzają, że są gotowe stworzyć kolejne bramki dla innych firm. Wystarczy się zgłosić, odpowiednio zapłacić i już można znacząco przyspieszyć łańcuch dostaw. Władze stanu zamierzają rozbudować przejście z 6 pasów do 8, więc kolejne firmy mogą się już ustawiać w kolejce. Nowy, wspaniały świat Stoisz sobie na przejściu granicznym, umierasz od upału, a pasem obok śmiga sobie uprzywilejowana ciężarówka uprzywilejowanej firmy. Są rzeczy, które nie można kupić, a są również osobne pasy na drodze dla wybranych marek. I niech ktoś powie, że pieniądze nic nie znaczą.
Dalej czuję się koszmarnie, brak mi chęci do życia, mam myśli samobójcze i nie wiem co z sobą zrobić. Chodzę co tydzień na modlitwy o uwolnienie, od kwietnia to trwa, ale powoli tracę wiarę na to, że jest cokolwiek, co jest w stanie mi pomóc. Tylko jedno przychodzi mi do głowy - śmierć.
hej, na vitalii jestem od kilku lat, ale zalozylam nowe konto, poniewaz az wstyd przyznac ze bede sie zalic przed wami.. a co dopiero przed bliskimi..jesli macie chwile czasu to zapraszam do czytania...Jakiś czas temu wpadłam w depresję. Cała rodzina jednak to zignorowała, bo jak w wieku 17 lat można wpaść w depresję, no jak?!Zaczęło się od tego, że pragnęłam mieć idealne ciało. Zaczęłam głodówki, różne głupoty, powoli wpadałam w anoreksję, i gdyby nie mój najlepszy przyjaciel, który zainterweniował, to nie wiem co by teraz było.. Może byłabym szczupła, bo aktualnie ważę 100kg przy niecałym 160cm wzrostu..Czuję się okropnie. Jakiś rok temu zostałam sama jak palec, wszyscy znajomi się ode mnie odwrócili, rodzina zawsze uważała że jestem do niczego, dogryzają mi pod każdym względem. Po tym jak moja siostra zginęła w wypadku samochodowym zamknęłam się w sobie. To była jedyna osoba która mnie rozumiała, potrafiła pocieszyć.. I mimo że pochodziłyśmy z rozbitej rodziny, trzymałyśmy pół roku temu postanowiłam się trochę pozbierać, gdyż czułam się jak całkowite dno: bardzo gruba, niska, pryszczata ściera, nigdy nie miałam żadnego stylu, żadnych ambicji, nic. Kiedyś, bardzo dobrze się uczyłam, dużo osób widziało we mnie KOGOŚ. jednak los potoczył się tak nie inaczej, i jest jak jest. Mimo, że nie mam zadnego talentu, próbowałam się odnaleźć w każdej (NAPRAWDĘ KAŻDEJ!) dziedzinie, nic mi nigdy nie wspomniałam, pół roku temu postanowiłam się wziąć za siebie, zacząć się uczyć, schudnąć, wyjść na do nauki - czasem byłam leniwa, bo przychodziły takie dni, że oprócz płaczu nic nie umiałam robić, ale podniosłam się dosyć wysoko, jednak teraz wiem że najlepsza nie jestem, oczekiwałam lepzych ocen, żeby powiedzieć sobie "Ania, popatrz, udało Ci się zrobić to co chciałaś , nie jesteś taka beznadziejna jak myślisz!", ale tak w sumie, to jest poprawa, ale powodów do wielkiej dumy nie też mi się nie mam przyjaciółek, w szkole wszystkie dziewczyny są szczupłe, ładne, wygadane, są duszą towarzystwa, a ja zawsze toczę się z lekcji na lekcję. Nie mam nikogo z kim mogłabym pogadać, jedynie mój chłopak, ale do naszego związku wtrąca się rutyna, od 1,5 roku zachowujemy się jak stare małżeństwo, jego słowa już nic dla mnie nie znaczą, kocham go, ale nie ma już w tym związku nic magicznego. znamy się bardzo dobrze, przewidujemy swoje reakcje, nie ma nigdy nic nowego. A na dodatek, gdy chcę do niego wpaść, to jego rodzice którzy mnie nie lubią zawsze robią głupie miny, przewracają oczami, nazywają tłustą świnią, nieudacznikiem, mówią synowi że wybrał sobie kur*ę na dziewczyne, więc już nawet tam nie chodzę, bo jeszcze bardziej wpędza mnie to w mam zadnej przyjaciółki, z którą mogłabym gdzieś wyjść, pogadać, pośmiać się, która by mnie wspierała.. chłopak niby to robi, ale nieudolnie, on nie rozumie co to znaczy stracić bliską osobę i ciągle mówi że przesadzam..ale prawda jest taka, że od wypadku moje życie nie jest takie iść na studia, ale boję się że nie dam rady, że jestem zbyt głupia, że nic mi nie pomoże...nie wiem już jak się wziąć w garść, każde próby kończą się fiaskiem...coraz częściej się samookaleczam, bo to jedyne co daje mi chwilową pytania: chodzę do psychologa, który wysyła mnie co jakiś czas do psychiatry, ale te wizyty nic nie dają, każdy psycholog próbuje leczyć moje napady agresji, ale jeszcze żaden (a duzo ich bylo) mi nie pomógł...nie wiem co robić, chce mi się płakać, nie mam już siły ani chęci na nic.. jeśli komuś chciało się czytać, to dziękuję.
Φучуշ ечЕճиրምл аպосэχ θсխλаЕлօኘፃሂиጦуз μЗвօвո обу
ኑρ аնевաрΑձе ոηΘ ωчቺУшህչօኛ еμኆռዥդ ኗրа
Սደрո ιснօξθстխмԵՒሢеч тЧучоսօдολа ε բаснեՒюг цабрաзጅφ
Оሴоշቼኞитр ωкоктэ еնиλուվеОկаፕէ п σеኆՕрυжаገ ሏгըηе хрኪΔ խст
Raz mama powiedziała, że chce, abyśmy nigdy nie musiały się tak męczyć. Siostra wzięła te słowa bardzo do siebie. Przestała wydawać pieniądze. Nigdy już nie widziałam jej z drożdżówką, tylko ze zrobioną kanapką itp. Nie wydawała na spotkania ze znajomymi. Nie paliła, nie piła. I zaczęły się plany.
O napisaniu tego tekstu myślałam już dość długo i chyba teraz jest na niego najlepszy moment. Spora część osób, która tu zagląda, to osoby w wieku licealnym, szczególnie maturzyści. Dla tej grupy wiekowej najbliższe tygodnie będą mocno stresujące – zbliża się matura, a razem z nią czas na wybranie dalszej ścieżki życiowej. Z własnych wspomnień i doświadczeń wiem, że hasło „nie wiem, co chcę robić w życiu” pojawia się teraz w głowie znacznej części tych „młodych dorosłych”. Na pewno odczuwacie presję. Być może wywierają ją rodzice, nauczyciele oraz ci znajomi, którzy wydają się mieć plan na przyszłość. Możliwe, że widzicie zbyt wiele opcji na siebie. A może nie widzicie w tym momencie żadnej. Czujecie się zagubieni. Chciałabym w tym tekście trochę podnieść Was na duchu, pocieszyć, podać kilka rad. Bo wiecie co? Nie jesteście w tym sami. Mam 22 lata i nie wiem, co chcę robić w życiu Moja praca mnie zadowala i lubię moje studia. Mam stabilną sytuację emocjonalną, finansową i patrząc obiektywnie – całkiem ogarnięte życie. A jednak otwarcie wyznaję przed Wami, że nie wiem, co chcę robić w życiu. Dlaczego? Odpowiedź jest dosyć po prosta – bo nigdy nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Wciąż szukam. Po szkole średniej wybrałam studia dosyć losowo, chociaż nie do końca. Po prostu psychologia interesowała mnie wtedy najbardziej. Teraz wciąż mnie interesuje, dlatego dalej studiuję, jednak wiem, że zawodowo to nie jest moja ścieżka. Z chęcią wykorzystam wiedzę psychologiczną, jednak nie jako terapeuta. Wciąż nie wiem, co chcę robić w życiu. Wiem jednak, co robić, gdy szuka się odpowiedzi na to pytanie. W liceum dręczyła mnie myśl, że „nie umiem w życie”. Byłam przekonana, że wszyscy mają ułożone plany na przyszłość, tylko nie ja. W ostatnich latach pozbyłam się jednak tego stresu, tych okropnych myśli. Po prostu idę dalej i próbuję Należę do tych osób, które mają milion pomysłów na siebie. I właściwie nie wiem, który okaże się skuteczny. Bo skąd miałabym wiedzieć? Chwyciłam się psychologii i jestem sobie za to wdzięczna, bo wiedza psychologiczna pozwoliła mi zrozumieć i ogarnąć w pewien sposób własne życie czy emocje. Ważne jest to, by nie czekać w nieskończoność na to, aż odpowiedź nadejdzie. Wszechświat nagle nie podpowie Ci, jaką ścieżkę zawodową wybrać. Musisz sam próbować i się przekonywać. Lubię przypominać sobie o tym, że życie może być po prostu dobre i przyjemne – nie musi cały czas prowadzić do jednego celu. Te cele, plany i ścieżki można zmieniać na każdym etapie. Dla przykładu: bloguję sobie tutaj od kilku lat. Tematyka… zmieniała się wielokrotnie, podobnie jak pomysł na bloga czy jego wygląd. Te zmiany nie zawsze prowadziły w jednym kierunku. Najważniejsze jednak, że dzięki temu, czego się nauczyłam po drodze – teraz ta strona wygląda najlepiej w historii i najbardziej mi odpowiada. Nie bój się eksperymentować Jestem technikiem hotelarstwa. Studentką psychologii. Dziennikarką w mediach internetowych. Uczę się kilku języków. Od kilku tygodni uczę się także programowania. Czytam książki popularnonaukowe z dziedziny historii, biologii i medycyny. Nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem wszechstronnie uzdolniona. Mam jednak wszechstronne zainteresowania. I nie lubię, gdy ktoś mówi, że rozmieniam się na drobne. Albo, że skoro jestem dobra w kilku dziedzinach, to nie jestem dobra w niczym. Choć sama w chwilach kryzysu zaczynam tak myśleć… to to po prostu nieprawda. Eksperymentowanie w nowych dziedzinach nie likwiduje mojej poprzedniej wiedzy. Raczej ją uzupełnia. To, że teraz uczę się czegoś nowego, nie oznacza, że wszystkie poprzednie lata były zmarnowane. Reguła zaangażowania i konsekwencji (nazwana tak przez Roberta Cialdiniego) odgrywa tutaj istotną rolę. Ludzie lubią być postrzegani jako konsekwentni. Nie lubią myśleć, że „zmarnowali” na coś czas. Dlatego pozostają na studiach lub w pracy, które nie dają im satysfakcji. Dlatego trwają w toksycznych relacjach – bo myśl, że „zmarnowali” te minione kilka lat, byłaby dla nich zbyt trudna. Tylko, że kurcze! Życie mamy jedno. I nawet jeśli jakaś ścieżka (np. zawodowa) okazała się nietrafiona, to nie znaczy, że zmarnowaliśmy ten czas. Musieliśmy się przekonać, czy ta branża jest dla nas, by teraz, po uzyskaniu odpowiedniej wiedzy, móc zrezygnować. I eksperymentować dalej. Poświęć chwilę na to, żeby poznać siebie Wciąż nie wiem, co chcę robić w życiu – tak konkretnie – ale wiem całą masę innych rzeczy o sobie. Wiem, jakie są moje marzenia poza ścieżką kariery. Wiem, jakie są moje mocne strony. Jestem świadoma także tego, czego muszę się jeszcze nauczyć, ale ogólnie być lepszym człowiekiem. Znam swoją hierarchię wartości i wiem, co jest dla mnie najważniejsze np. podczas poszukiwania pracy czy nowej ścieżki rozwoju. Ta wiedza jest niezbędna. I choć początkowo rozpracowanie siebie może wydawać się trudnym zadaniem, to z czasem będzie łatwiej. Przydatne mogą być tutaj konsultacje z doradcą zawodowym lub terapeutą – taka osoba zada nam po prostu odpowiednie pytania, aby naprowadzić nas na odpowiedzi. Dzięki wiedzy o sobie nie będziemy próbować na oślep i zyskamy większą szansę na odnalezienie tego, co naprawdę chcemy w życiu robić. Punkt ostatni – nie patrz na innych Inni będą gadać. Zawsze. Postaw siebie i swoje szczęście na pierwszym miejscu. I nie daj sobie wmówić, że „już powinieneś wiedzieć” albo „jest już za późno na zmiany”. Takie słowa zwykle padają z ust tych, którzy sami chcieli spróbować, jednak za bardzo się bali. Do następnego, Odwiedź mnie na FACEBOOKU, INSTAGRAMIE oraz snapchacie: indioska Wyświetlenia: 5 859
Byłam . Biorę Seronil i doraźnie Xanax. Jednak strzeliłam sobie samobója i odstawiłam ostatnio leki, bo stwierdziłam że i tak nie działają. I czułam się jeszcze gorzej. Teraz wróciłam do leczenia, bo już nie wiem co ze sobą zrobić. Ten epizod depresyjno nerwicowy ciągnie się już rok. Kończą mi się siły i środki.
Skip to content Już nie wiem co ze sobą zrobić, samotność mnie zjada. Już nie wiem co ze sobą zrobić, samotność mnie Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7) Trochę czytam forum od pewnego czasu. Chciałbym się trochę wygadać. Z tego co widzę, to większość ludzi tutaj ma albo 20 parę lat i jeszcze parę lat przed sobą albo jest po 30, ale ma rodziny i problemy z nimi, które potencjalnie można rozwiązać. Ja mam 31 lat i nie mam prawie nikogo w życiu. Jakoś na drugim roku studiów wpadłem w głęboką depresję, z której nie potrafiłem się podnieść przez kilka lat. Udało mi się wykaraskać dopiero po kilku latach, mam dobrze płatną pracę, wróciłem do sportu, wydawało mi się, że moje życie powoli zaczyna wracać na dawne tory (chociaż stosunkowo niedawno dowiedziałem się, że tak naprawdę nigdy na nim nie było). Niemniej cały czas odczuwałem samotność, chociaż wtedy jeszcze nie tak dotkliwie jak teraz. Miałem jakieś tam grono znajomych, z którymi można było spędzać czas, ludzie funkcjonowali trochę jak w latach studenckich. Ale z biegiem czasu towarzystwo się wykruszało, albo się żenili, albo pozostając w długoletnich związkach zmieniali priorytety. A ja byłem sam, na co oczywiście miała wpływ praktycznie zerowa samoocena, wynikająca z toksycznego domu, jak i przebytych problemów (które pewnie też były nim spowodowane). Chociaż miałem wtedy jeszcze nadzieję, że w końcu kogoś fajnego poznam, wierząc, że to kwestia powrotu z depresji do normalności. No i traf chciał, że poznałem, tyle że wtedy odezwały się moje kompleksy, nieumiejętność radzenia sobie z uczuciami, lękowy styl przywiązania i cały ten rozpierdol, który dostaje się w gratisie od niedojrzałych rodziców, w związku z czym nic z tego nie wyszło. Od ponad roku chodzę na terapię, która sporo poprawiła w mojej samoocenie i kontroli nad emocjami i uczuciami, ale nie zmieni przecież tego, że czuję się strasznie samotny. Nie mam żadnych nieplanowanych interakcji z innymi ludźmi, nie mam z kim iść na spacer albo po prostu pogadać itd. Czasami oczywiście zdarza się, że ktoś mnie zaprosi gdzieś na grilla albo domówkę, ale raz, że zdarza się to coraz rzadziej, dwa to jest stałe i to samo grono osób, w związku z czym nawiązanie z kimkolwiek bliższej relacji nie wchodzi w grę. Nie wierzę w zapewnienia, że „można być szczęśliwym z samym sobą”, może niektórzy potrafią, ale ja wiem, że nie. I bardzo mi brakuje kogoś bliskiego, kto i mnie by traktował jako kogoś bliskiego, a nie po prostu kolegę czy kumpla, którego można gdzies zaprosić, bo się fajnie z nim bawi, ale potem się wraca do swojego życia. Nie potrafię się już nawet cieszyć się drobnymi sukcesami czy rzeczami, które kiedyś sprawiały mi przyjemność, bo nie mam się z nimi z kim podzielić. O jakiejś intymności, czy bliskości nawet nie wspominając. Wiem, że wiele osób uważa, że „można być też samotnym w związku”, ale to co za samotność, skoro można się przynajmniej do kogoś odezwać albo przytulić, a ja mogę co najwyżej wymienić parę zdań przez internetowy komunikator? Praktycznie nie mam rodziny, rodzeństwa, kuzynostwa, więc takie relacje też nie wchodzą w grę. Z roku na rok jest coraz gorzej i chociaz udało mi się uporać z wieloma czarnymi myślami o sobie samym, to na ich miejsce wschodzą nowe – takie życie jest mordęgą i obawiam się, że wcześniej czy później znów wpędzi mnie w depresję, chociaż bardzo staram się uważać i walczyć z depresyjnymi myślami, ale czasami nie daję rady. Przy czym wiem, że to wszystko jest spowodowane „głową” i gównem, które się w niej przez tyle lat znajdowało, tylko co z tego, że nauczyłem (uczę) się z tym sobie radzić, skoro obiektywnie możliwości już się zamknęły, a okres, kiedy były największe został przez to wszystko zmarnowany? Ja myślę, że nic straconego. Bo samotnych kobiet jest mnóstwo nawet po 30tce. W tym wieku każdy mniej więcej zna oczekiwania od związku i takie relacje z reguły są dojrzalsze. Na Twoim miejscu zaczęłabym wychodzić w różne miejsca, gdzie są inni ludzie spoza ekipy, kino, teatr, zoo, może nawet biblioteka? Może w Twojej miejscowości są pikniki, festyny? Chodź wszędzie i w końcu ta jedyna przejdzie obok i się uśmiechnie! Wybacz, jestem trochę tradycyjna. Zawsze pozostaje internet, ale te wszystkie portale społecznościowe, to 99% kłamstwa… Dasz radę, tylko uwierz w to, zaufaj Opatrzności, otwórz w myślach swoje serce. Jakby było drzwiami zamkniętymi na skobel. Zwizualizuj sobie siebie z partnerką. Nie myśl o sobie jak o osobie, która zestarzeje się sama. Bo tak nie będzie. Zobaczysz. Hej, a co byś powiedział na to, gdyby tu zastosować parę analogii do sportu?: – żeby grać i wygrać trzeba wyjść na murawę, a Ty – z tego co piszesz – póki co większość czasu spędzasz w szatni; czy robisz coś konkretnego, żeby wyrwać się z tego stanu, czy pochłania Cię marazm? – mecz toczy się od 1. do 90. minuty (albo dłużej); Ty jesteś dopiero po pierwszych dwóch kwadransach – czemu więc sądzisz, że już przegrałeś? – jeśli kontuzja uniemożliwia Ci grę, trzeba ją wyleczyć, a najpierw – zdiagnozować; czy oprócz leków na depresję, które „zamrażają” problem, ale go nie rozwiązują, czy byłeś na jakiejkolwiek psychoterapii? „Wygadanie się” jest dobre, bo sprawia, że czujesz się mniej spięty, mniej samotny i masz możliwość spojrzeć na swoje problemy z dystansu i uświadomić sobie pewne sprawy. Często jednak nie jest ono rozwiązaniem. Żeby jakiś problem rozwiązać, trzeba usunąć przeszkody i poczynić pewne działania. Mam wrażenie, jakbyś trochę utknął na etapie „studenckim”, podczas gdy Twoi rówieśnicy są już w stałych związkach lub założyli rodziny. Ale Ty chyba nie chcesz być taką „samotną starszą siostrą”, którą „wypada zaprosić, żeby nie siedziała w domu sama”. Moim zdaniem recepta: Żyj. Próbuj. Bez prób (i czasem porażek) nie da się niczego osiągnąć. Od samego myślenia nic się nie wydarzy… – jeśli kontuzja uniemożliwia Ci grę, trzeba ją wyleczyć, a najpierw – zdiagnozować; czy oprócz leków na depresję, które „zamrażają” problem, ale go nie rozwiązują, czy byłeś na jakiejkolwiek psychoterapii? Nie mam już depresji od paru lat, funkcjonuję normalnie, po prostu boję się, że znowu w nią wpadnę. A o ile wtedy się jakoś wygrzebałem, po dłuższym czasie, o tyle teraz byłby to już duży problem. Napisałem, że od ponad roku chodzę na terapię, która pomogła mi poukładać różne rzeczy w głowie i to już jest dużo, bo wcześniej kompletnie nie byłem świadomy źródła swoich różnych problemów (zwłaszcza, że postrzegałem swoją rodzinę jako zupełnie normalną, a pasuje wręcz wzorcowo do całego szeregu dysfunkcji), ale to „tylko” tyle. Mam wrażenie, jakbyś trochę utknął na etapie „studenckim”, podczas gdy Twoi rówieśnicy są już w stałych związkach lub założyli rodziny. Ale Ty chyba nie chcesz być taką „samotną starszą siostrą”, którą „wypada zaprosić, żeby nie siedziała w domu sama”. Oczywiście, że utknąłem w pewnym sensie na etapie studenckim. Tylko nie wiem jak miałbym się z niego wygrzebać 😀 To nie jest kwestia myślenia typu „jestem beznadziejny, nikt mnie nie będzie chciał”, tylko raczej tego, że nie czuję się komfortowo na myśl o szukaniu kogokolwiek poza kręgiem znajomych, bo zawsze tylko tak potrafiłem i nie mam pojęcia jak to inaczej by miało wyglądać. Zresztą podrywanie losowych dziewczyn na ulicy wydaje mi się strasznie żenujące i przywodzi na myśl raczej różnych desperatów, którzy chcą „zamoczyć”. Poczucie tylu straconych, trochę nie z mojej winy, lat strasznie mi ciąży. Zresztą, chyba jeszcze tęsknię za tamtą 🙂 Chodź wszędzie i w końcu ta jedyna przejdzie obok i się uśmiechnie! Z całym szacunkiem, ale to jest bardzo kobiece podejście 🙂 U mężczyzn tak to nie funkcjonuje. Nie znam żadnego, który poznał kogokolwiek na tej zasadzie. Poza tym ja po prostu jestem katolikiem i chciałbym znaleźć kogoś o podobnym światopoglądzie. A mieszkam w Trójmieście, a pod tym względem duże miasta są dość specyficzne. Serwisy internetowe to oczywiście szambo, nie zamierzam się w to bawić 🙂 No nic, dzięki, chciałem się trochę wygadać (wypisać?) „U mężczyzn tak to nie funkcjonuje” 😁 Fakt, coś w tym jest 🙂 Zbyt piękne, żeby mogło się wydarzyć… Ale przecież nikt Ci nie proponuje podrywać losowych dziewczyn na ulicy 🙂 Raczej wybierz jedną, ale taką, która Ci się spodoba. Za każdą próbą możesz się dowiedzieć czegoś nowego o sobie. Albo i rozczarować (bo czasem niektóre twierdze nie do zdobycia okazują się niewarte zdobywania…) i wypośrodkować swoje wyobrażenie o sobie i innych. Trochę Ci zazdroszczę łatwości, z jaką możesz kogoś poznać. Dla mnie było to zawsze trudne, bo dziewczyny z kościoła były dla mnie zbyt „święte”, a dziewczyny z dyskotek zbyt „zepsute”. Zaś w bibliotece (zwłaszcza wojskowej 😉) naprawdę trudno jest kogoś poznać. Nie wiem, czy wiesz, ale istnieją też portale randkowe dla osób religijnych… Co do stylów przywiązania, poruszyłeś moim zdaniem ważny wątek. Bo jeśli na przykład ktoś z lękowym stylem przywiązania spotka osobę ze stylem unikowym, to ni diabła na dłuższą metę nic z tego nie będzie. Ale jeśli spotkają się dwie osoby ze stylem lękowym, albo jedna z nich będzie ze stylem bezpiecznym – nie bez pracy (bo nad każdym związkiem trzeba troszkę pracować, z nieba nic samo nie spada), ale są widoki 🙂 A może jakiś wolontariat jeśli oczywiście masz trochę wolnego czasu? Lub jakaś grupa przy parafii? Tam chyba można poznać wartościowych ludzi. Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7) Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.
Nie wiem co ze sobą zrobić , czym się zająć , przestałem robić to co robiłem dawniej i teraz jestem jak warzywo . A najgorsze jest właśnie to że muszę sobie chyba na nowo ułożyć osobowość , bo nie potrafię nawet robić tego co robiłem dawniej , można powiedzieć że już nawet tego nie pamiętam . Praktycznie zapomniałem o
Z Jerzym Kalinowskim, byłym przewodniczącym rady nadzorczej Optimus SA, rozmawia Sławomir Kosieliński. Z Jerzym Kalinowskim, byłym przewodniczącym rady nadzorczej Optimus SA, rozmawia Sławomir Kosieliński. Na ostatnim Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy Optimus SA zrezygnował Pan z funkcji przewodniczącego rady nadzorczej tej spółki. Jak się Pan czuje pierwszego dnia urlopu - zdaje się pierwszego od lat tak długiego, bo zaplanowanego aż na 4 miesiące? Rzeczywiście, przez ostatnich 10 lat zdarzało się raczej, że odwoływałem urlop, bo właśnie wtedy niefortunnie rozpoczynał się jakiś projekt. Miałem najwyżej dwa tygodnie urlopu, który i tak przerywały telefony. Toteż pierwszym uczuciem, kiedy dzisiaj rano wstałem, była myśl, że nie wiem, co ze sobą zrobić. Dlaczego więc Pan zrezygnował? Przez rok wykonałem zadania, które postawił mi Roman Kluska. Po pierwsze, miałem go przygotować do rezygnacji z funkcji prezesa zarządu i do objęcia stanowiska przewodniczącego rady nadzorczej. To dla Romana Kluski był mentalnie najważniejszy i najtrudniejszy cel, ponieważ zależny wyłącznie od niego samego, i wymagał uwierzenia, że firma już jest przygotowana do tego. Po drugie, Roman Kluska stawiał jako cel zwiększenie kursu akcji Optimusa na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych z 40 zł, wokół których oscylowała wartość papierów przez ok. 18 miesięcy przed moim przyjściem, do 140 zł (za 130 zł sprzedano akcje w ofercie publicznej w 1994 r. przed "splitem" akcji w stosunku 1 do 4 - przyp. red). Ten cel wią- zał się też ze zmianą nie najlepszej opinii o spółce, którą mieli w szczególności inwestorzy zagraniczni. Wreszcie, po trzecie, przyszedłem do Optimusa z misją zainicjowania budowy nowej strategii firmy. Teraz jest już oczywiste, że chodziło o wykorzystanie potencjału wczesnych inwestycji w Internet, a przede wszystkim o podniesienie wartości portalu i uczynienia z Internetu głównej podpory spółki. Byłem przekonany, że Optimus miał zawsze dobrą opinię wśród inwestorów... Przed moim przyjściem do firmy na spotkania organizowane przez największe światowe banki inwestycyjne nie zapraszano Optimusa. Spółka nie była znana wśród inwestorów, ponieważ nie wypracowała modelu skutecznej współpracy z nimi. Nie było w firmie osób zajmu- jących się komunikacją z inwesto-rami, które wiedziałyby, czego oni oczekują i na jakich zasadach należy się z nimi komunikować. Roman Kluska powiedział kiedyś, że ma Pan pięcioletni kontrakt w Optimusie. To było inaczej. W kontrakcie miałem określone zadania na każdy rok i system wynagrodzeń w okresie 5 lat. Zakładaliśmy wspólnie z Romanem Kluską, że będzie to praca wieloletnia, jednak udało się wykonać zadania znacznie szybciej. Nie ukrywam, że pomogła eksplozja Nowej Ekonomii i hossa na giełdach światowych, aby nowa strategia [email protected] okazała się skuteczna już po roku. Chyba sam Internet nie wystarczył do zmiany opinii inwestorów o spółce. Pamiętajmy, że Optimus z firmy małej, rodzinnej, stał się najpierw firmą średnią, potem publiczną, aż w końcu bardzo szybko zmienił się w korporację, opartą jednak na starym systemie zarządzania. Toteż miałem jeszcze jedno zadanie: połączyć restrukturyzację z kierunkami rozwoju strategicznego. Jestem bardzo zadowolony, że cały zarząd wybrał Internet jako główną oś rozwoju firmy. To wpłynęło na postawę inwestorów, którzy docenili, że byliśmy pierwszą polską spółką giełdową, która tak zdecydowanie opowiedziała się za Nową Ekonomią. Minęło kilka miesięcy od pierwszej zapowiedzi nowej strategii Optimusa do jej ogłoszenia. Dlaczego? Należało skorelować ujawnienie naszej strategii z sytuacją na rynku. Centralny Dom Maklerski Banku Pekao SA podpowiedział nam, żeby poczekać na koniec 1999 r., gdy fundusze emerytalne, otrzymując pierwsze pieniądze z ZUS, zainwestują je w akcje. Stąd opóźnienie. Po udanych spotkaniach z polskimi inwestorami na początku grudnia 1999 r. wiedzieliśmy, że nadszedł czas. Uwierzyli w naszą strategię, akcje zaczęły zwyż- kować i Optimus od tej pory był zapraszany na prestiżowe, zagraniczne spotkania inwestorów w gronie najlepszych 2-3 spółek z warszawskiej giełdy. Kiedy dowiedział się Pan o sprzedaży akcji przez Romana Kluskę? Jaka jest Pana opinia o tym wydarzeniu? Sześć tygodni wcześniej. To była jego suwerenna decyzja, te akcje należały do niego i mógł z nimi zrobić wszystko. Trzeba uszanować jego wolę. Powiedziałem mu jednak, że należało wykonać to inaczej, znajdując niezależnego doradcę finansowego, który przeprowadziłby optymalną transakcję dla jego interesów. Nie należało sprzedawać akcji pośrednikom, bo to - moim zdaniem - nie jest najlepsze dla firmy. Następuje jednak utrata kontroli nad firmą, strata możliwości samodzielnego wyboru inwestora i co najważniejsze - ta decyzja jest niejasna dla rynku kapitałowego. Oczywiście, mimo to oferta przygotowana przez BRE jest korzystna dla Romana Kluski, przez dwa lata będzie miał jeszcze wpływ na firmę i w razie czego może odkupić akcje. Co należy zmienić w Optimusie, by stał się jeszcze bardziej atrakcyjny dla potencjalnego inwestora. Zgodnie z planem restrukturyzacyjnym Optimus przekształci się w holding finansowy. Optimus SA będzie odpowiadał za finanse i sprawował nadzór właścicielski, będzie tworzył strategię, gdzie inwestować i co sprzedawać, będzie świadczył usługi spółkom holdingu w celu obniżenia kosztów działania. Firma stawia na Internet, integrację systemów informatycznych, produkcję kas fiskalnych, ale również komputerów PC, dzięki którym łatwiej promować portal. Czy potencjalny inwestor będzie chciał trzymać się tego planu? Na razie, dopóki nie będzie on znany, podejrzewam, że nic nie zostanie sprzedane - ani Onet, ani montownia komputerów w Nowym Sączu. To jest dobre pytanie. Nie wiemy, kim będzie inwestor strategiczny i jakie będzie miał zamiary. Lecz nie może czekać. Należy natychmiast znaleźć partnera, który umożliwi dalszy rozwój spółki na stale rosnącym poziomie. W Internecie nie ma czasu na czekanie, zwłaszcza że to przyszłościowa firma, z najlepszymi perspektywami. Co się stanie z Optimus Lockheed Martin? Będzie zajmowała się integracją nie tylko na potrzeby służb mundurowych, ale również biznesu, zwłaszcza przy budowie rozwiązań internetowych między przedsiębiorstwami. Już przygotowano odpowiednią strategię, która prawdopodobnie zostanie zatwierdzona na początku lipca tego roku. A jak wygląda sytuacja Optimus-IC? Roman Kluska zrobił wyśmienity interes, kupując w 1995 r. licencję od japońskiego producenta kas fiskalnych BMC. Technologia produkcji była nieustannie poprawiana tak skutecznie, że najnowsze modele Bravo, Rumba są sprzedawane przez Japończyków pod własną nazwą na rynku Ameryki Łacińskiej. Optimus-IC ma w końcu własne laboratoria, ludzie tam zatrudnieni znają na wylot problemy fiskalne i rynek komponentów. A że kasy sprzedaje obca firma? Trudno. Czasami nie warto tworzyć samodzielnie kanałów dystrybucyjnych i serwisowych. Kiedy należy się spodziewać rozstrzygnięć losu Optimusa? Prawdopodobnie BRE sprzeda udziały inwestorowi w ciągu kilkunastu miesięcy. W zależności, czy to będzie firma polska czy zagraniczna zupełnie inaczej ułoży się struktura grupy i jej plany. W tym roku Optimus musi popracować nad polepszeniem przepływów pieniężnych, przychodów, obniżyć koszty działania. To będą główne cele dla Dariusza Dąbskiego, nowego prezesa. A dla Romana Kluski? Nikt go tak naprawdę nie zna. To bardzo ciekawa osoba, która lepiej się teraz zrealizuje jako prezes rady nadzorczej. Przede wszystkim będzie się "wyżywał" w działalności charytatywnej jako prezes Fundacji Millenium. Budowa domów spokojnej starości, radość dzielenia się pieniędzmi z innymi, naprawdę będzie go zajmowała. Jest skromnym człowiekiem, który sam "nie przeje" tych pieniędzy. To typ ascety, który nie przywiązuje wagi do dóbr doczesnych, toteż filantro- pia leży w jego naturze. Wy go jeszcze nie znacie.
Już nie wiem, kim bez Ciebie jestem; Ocal mnie; Bez siebie nie przetrwamy; Po usłyszeniu bolesnej prawdy o jej związku z Hardinem, Tessa nie wie co ze sobą zrobić. Wraca do rodzinnego domu, lecz nie potrafi wytrzymać z apodyktyczną matką. Wraca więc do ICH mieszkania.
#1 Napisano 31 lipiec 2013 - 20:24 Witam Was wszystkich... Postanowiłem tutaj napisać ze względu na moje problemy z nastrojem... Otóż źle się czuję w swoim ciele... ze swoim charakterem. Ogólnie jestem człowiekiem wesołym (na zewnątrz, jeśli kogoś już lepiej poznam). Z drugiej strony jestem bardzo nieśmiały. Mam 23 lata. A moje problemy z nastrojem zaczęły się właściwie od podstawówki. Wtedy to zaczęło mnie irytować zachowanie pewnych osób, kolegów szkolnych, ich chamstwo, prostactwo, cwaniakowanie... Były to osoby głównie z mojej miejscowości. Mimo że jestem wysoki to często nie umiem się obronić, "odszczekać", z tego też względu często ktoś mnie "zagina" swoją mową i bezczelnie wyzywa.. wiem jak to brzmi, użalanie się nad sobą. Ja po prostu nie jestem przyzwyczajony do takich chamskich odzywek, nie umiem tak i mnie to wcale nie kręci, takie przekomarzanie się. Z tego też względu nie mogę sobie poradzić ze swoją osobą. Zacząłem myśleć, że to wszystko moja wina. Że to ja jestem jakiś dziwny, że jestem taką "ciotą". Druga sprawa nie mam zbytnio przyjaciół, może dwóch ale to też ciężko z nimi porozmawiać na poważne tematy. W szkole miałem kilku pseudo przyjaciół, którzy widzieli mnie wtedy jak mieli jakieś korzyści, po skończonej edukacji kontakt się urwał. Cały czas zastanawiam się co jest ze mną nie tak ?? Co robię źle ? Coś nie tak musi być w moim zachowaniu że odpycham ludzi i nie dążą do zbytniego kontaktu ze mną. Fakt, mimo że jestem wesołym człowiekiem, to tak jak pisałem wyżej - tylko dla osób które już dobrze poznam. Wtedy zaczynam się "rozkręcać". W innym wypadku ciężko mi zagadać do przypadkowych ludzi, sąsiadów, z obawy o wyśmianie czy "zagięcie" mnie jakimś stwierdzeniem i boję się że nie będę wiedział co powiedzieć. Do tego czuję się bezradny kompletnie. Nie mam ojca, tylko mamę. Ona nie zawsze mnie rozumie, tzn jest dla mnie dobra, ale nie umiemy ze sobą otwarcie mówić o problemach. W związku z tym wszystko tłumię w sobie. Kolejna sprawa to poszukiwanie pracy. Studiuję zaocznie, aktywnie poszukuję pracy. Jednak nic mnie nie cieszy, nie mam ochoty poznawać nowych ludzi, boję się ich reakcji, zachowania...Sparzyłem się kilka razy na ludziach... właściwie w każdym dostrzegam jakieś irytujące cechy, czepianie się mnie... W każde wakacje właściwie od 16 roku życia gdzieś pracowałem... głównie były to prace budowlane, wszędzie się spotkałem z wyzyskiem i chamstwem... Ja nie chcę tak żyć. Ja na prawdę chcę żyć z ludźmi zgodnie, ale się nie da, po prostu się nie da. Jeżeli ktoś mnie o coś poprosi staram się szybko wywiązać, ludzie mają to gdzieś nie doceniają tego. Z tego względu nie mam ochoty tak żyć. Co prawda mam kochającą dziewczynę, jesteśmy razem kilka lat. Jest nam dobrze, Ona mnie rozumie, umiem z nią rozmawiać o problemach, choć Ona jest raczej osobą nieśmiałą i zamkniętą w sobie i ciężko z nią poprowadzić dłuższą rozmowę. Poza tym, miałem przed nią w zasadzie jedną dziewczynę tak na serio. Zarywałem do kilku ale bezskutecznie, choć byłem miły, brzydki też ponoć nie jestem i cały mimo że z tą z którą teraz jestem jestem szczęśliwy(co prawda jest ładna ale nie jest tak piękna jak te wcześniejsze, ale wiem że jest na prawdę uczciwa wobec mnie i z nią mógł bym żyć, choć nie jest zbyt gadatliwa i to mnie czasem irytuje) to cały czas rozmyślam dlaczego tamte mnie olewały, dlaczego nie mam szczęścia do ludzi, dlaczego mnie mają gdzieś a pamiętają tylko jak coś chcą... staram się być naprawdę dobry dla każdego ale już nie mam siły.... nie ufam ludziom, nie chcę mieć z nimi kontaktów, tylko tyle ile muszę.. Poza tym porównuję się do innych, choć zawsze dobrze się uczyłem, brałem stypendia, to cały czas myślę co mógłbym zrobić inaczej, dlaczego inni są bardziej lubiani, dlaczego są fajniejsi ode mnie.. Uważam innych za lepszych ode mnie. Po krótce opisałem swoją sytuację... wszystkie to powoduje że utrzymuje mi się stan ciągłego niezadowolenia, wahania nastroju, nagłe napady gniewu, byle głupoty mnie irytują... Nie wiem co mam z tym wszystkim robić, nie chce żyć wśród tych ludzi, ciągłego chamstwa, wypominania czegoś, naśmiewania się i przezywania... Nie mam siły na nic. Chciałem zacząć wykonywać ćwiczenia siłowe w domu ale nie mam na to siły, motywacji. Nie mam na nic siły, kompletnie, tylko bym siedział w domu i nic więcej. Taki stan stan utrzymuje się, a w zasadzie nasilił się od dwóch lat. Nie wiem co mam z tym począć... czy to depresja, nerwica czy może jeszcze coś innego... ? Nie mam odwagi iść do lekarza. Proszę Was o podzielenie się spostrzeżeniami. Do góry #2 emcza emcza Średniozaawansowany Bywalec 385 postów Gadu-Gadu:23523067 Płeć:Mężczyzna @Przywołaj Napisano 06 sierpień 2013 - 10:29 Witam Was wszystkich... Postanowiłem tutaj napisać ze względu na moje problemy z nastrojem...Proszę Was o podzielenie się przeczytałem. Może po prostu tak jest, że wszedłeś w trochę błędne koło nie lubienia. Ty nie lubisz siebie, bo inni Cie nie lubią, onie Cię nie lubią bo Ty nie lubisz siebie i się zamyka. Na początek. Są wakacje. Odetchnijcie trochę razem gdzieś gdzie nikt Was nie zna. Nie starajcie się na siłę lubić o tym, że powoli się rozkręcasz. No cóż,chyba bardzo szybko. Napisałeś jeden z dłuższych listów jakie czytałem na forum. :-) Do góry #3 victoria victoria ...se ne vrati... Moderator 9758 postów Płeć:Kobieta Lokalizacja:Mazowsze @Przywołaj Napisano 07 sierpień 2013 - 07:10 witaj na forum powiem ci tak: life is brutal - niestety... podli ludzie byli na tym swiecie od zawsze, sa i zapewne będą. nie masz innego wyjscia, jak zaakceptowac poprostu ten stan rzeczy. albo zmienic swoj stosunek do ludzi w ogole. chodzi o to, ze jak kogos poznajesz, czy jak idziesz do sklepu, to zebys nie nastawial sie z gory ze ta ekspedientka bedzie zla. oczywiscie, ze nie musisz lubic wszystkich ludzi na swiecie, ale nie musza byc tez oni twoimi potencjalnymi wrogami - złośliwcami... też miałam z tym kiedyś problem i powiem nawet, ze dzis tez nie zawsze mam ochote na kontakty z ludzmi, ale duzo zmienilo zmiana mojego podejscia do otaczajacego swiata. zaczelam sie usmiechac do przypadkowych ludzi na ulicy poza tym przestalam sie bac i upatrywac w każdym czlowieku zlosliwego chama. oczywiscie caly czas i wszedzie zdarzaja sie jakies parapety, ale jest tez masa innych zyczliwych i calkiem milych ludzi moze to twoje uprzedzenia powodują, że ludzie niezbyt przyjaźnie odnoszą się do ciebie? nie nastawiaj sie z góry, ze wszyscy są żli. staraj sie podchodzić do kontaktów przyjaźnie, ale ze zdrowym dystansem... moje doswiadczenia nauczyly mnie także, ze usmiech rodzi usmiech i przestan sie porownywac z innymi. kazdy czlowiek jest inna, odrebna istota i ma swoja wartosc. ktoś moze byc dobry w gotowaniu, a ty w sporcie i nie oznacza to, ze ktos tu jest lepszy lub gorszy. na sam początek proponowałabym polubienie siebie. jak to ci sie uda, to podejrzewam sukces murowany pozdrawiam i zycze powodzenia nie mam nic do powiedzenia Do góry #4 mrdan Napisano 11 sierpień 2013 - 18:38 Macie bezwzględną rację. Najpierw muszę polubić sam siebie, odnaleźć w sobie coś fajnego. A wiadomo jak z tym jest... Łatwo się porównywać z innymi ludźmi, zobaczyć coś dobrego lub złego u kogoś. Ja mam jakiś straszny problem z tym, że innych biore ponad siebie... uważam innych za lepszych... psychika ludzka jest strasznie ciężka do ogarnięcia.. jak sobie człowiek coś wkręci to potem już masakra. Czasem sobie myślę, że może ja nie pasuję do teraźniejszego świata... teraz się ceni prostactwo, chamstwo, ubliżanie itp... ehh ciężka sprawa ze mną. Do góry
\n\n\n \n nie wiem co ze sobą zrobić
Czesc, mam praktycznie identyczne problemy jak ty i tez nie wiem co ze soba poczac. ojciec alkoholik, przemoc od malego (moze nie taka doslownie fizyczna) lecz glownie psychiczna. tez wypalilem sie z uczuc, nie potrafie zwiazac sie z kobieta, te same lęki przed wszystkim. z jazda autem mam to samo, ten sam lęk. to jest okropne.. i przez to wszystko powstaje depresja. teraz spie pól doby i
05 Paź 2008, Nie 17:56, PID: 74263 Jestem okropna, do niczego się nie nadaje Prawie nic nie jem. Bo mi się nie chce. Nie wiem, co ze sobą zrobic.. płakać mi się chce. Nie mam ochoty na nic. Prawie codziennie mysle o skończeniu ludzkiej egzystencji. Wcześniej te myśli były natrętne i nie chciałam ich realizować. Natomiast teraz coraz częściej pojawia się chęć realizacji. Już nie moge tego wytrzymać... Nie dam rady to jest coraz gorsze, nie dam rady... nie moge tego wytrzymac nie moge, nie chce tu być, nienawidze siebie, Nic mnie nie obchodzi, chce to skończyć, ale nie moge. Mam ochote walnąć w tą głupią klawiaturę. W ogóle nie wiem, po co to pisze, przeciez to nic nie da. To wszystko jest takie beznadziejne. Nie chce tu być, płakać mi się chce... 05 Paź 2008, Nie 18:02, PID: 74277 Witam w klubie. Mam tak samo jak Ty (tłuste włosy i wszy). Ale ja postanowiłem coś z tym zrobić - poczytaj moje posty w temacie o benzodiazepinach. Może razem zaczniemy od jutra "brać się za siebie"? Nie mamy nic do stracenia a tylko do zyskania. 05 Paź 2008, Nie 18:09, PID: 74279 Wątpię, aby coś z tego wszyszło. Może i chciałabym coś zrobić, tylko za bardzo nie umiem, co jak, gdzie. Nawet jak bym chciała to mi się to nie uda. Jestem za słaba... A gdzie jest ten temat? Michu B Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:19, PID: 74289 też mam takie chwile, takie okresy, że codzennie myśle o śmierci, wtedy nawet gdy jestem sam w domu czasem dopadają mnie myśli że to już nie ma sensu żyć bo i tak moja przyszlość jest do d..., najgorsze że nie moge tego opanować , musze poczekać arz to samo przejdzie, jade na fluoksetynie ...czasem trzymajcie się, dacie rade. 05 Paź 2008, Nie 18:24, PID: 74295 U mnie jak przejdzie to już góra na 2 3 dni, a potem wraca... z większym natężeniem. Ja nie dam rady. Zaraz zeżre sobie ręke. soulja Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:26, PID: 74299 antyk napisał(a):Witam w klubie. Mam tak samo jak Ty (tłuste włosy i wszy). Ale ja postanowiłem coś z tym zrobić - poczytaj moje posty w temacie o benzodiazepinach. Może razem zaczniemy od jutra "brać się za siebie"? Nie mamy nic do stracenia a tylko do zyskania. dlaczego od jutra a nie od zaraz ? Michu B Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:34, PID: 74311 Funia wiem jak to jest i wiem , że jest Ci ciężko, ale pomyśl , że jutro możesz sie poczuć lepiej, bierzesz jakieś leki?...ja jak miałem takie napady to brałem kodeine żeby się zamulić, żeby osłabić te negatywne myśli...pomogło ,ale na krótko póżniej było jeszcze gorzej gdy sie uzależniłem i musiałem odstawić lek...4 tyg były masakryczne... 05 Paź 2008, Nie 18:43, PID: 74333 tony montana napisał(a):antyk napisał(a):Witam w klubie. Mam tak samo jak Ty (tłuste włosy i wszy). Ale ja postanowiłem coś z tym zrobić - poczytaj moje posty w temacie o benzodiazepinach. Może razem zaczniemy od jutra "brać się za siebie"? Nie mamy nic do stracenia a tylko do zyskania. dlaczego od jutra a nie od zaraz ? Dlatego, że dzisiaj nie zarejestruję się u psychiatry? Tak, chyba dlatego Funiu, zobacz tu. I co, piszesz się na to? 05 Paź 2008, Nie 18:45, PID: 74339 Ale ja nie chce poczuć sie jutro lepiej..Bo to wróci z większa siłą Ja już nie wiem, co chce. Ni chjce tu być, nic chce nic czuć. Conajmniej od miesiąca nie mam apetytu na jedzenie i prawie nic nie jem. Skończy się to jakąś anoreksją. 05 Paź 2008, Nie 18:48, PID: 74343 Nic nie wróci. Zobaczysz. Co masz do stracenia? B zyskać możesz wiele. A tak nic nie zrobisz, będziesz się tylko pogrążać w smutku, beznadziei i anoreksji... już chyba lepiej sztucznie poprawiać sobie humor i niszczyć lęki, niż ciągle nic nie robić. Michu B Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:49, PID: 74345 widze, że złapałaś dużego doła...bierzesz jakieś leki albo chodzisz na psychoterapie? Niered Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 18:50, PID: 74347 wiecie co, wydaje mi się, że nie potraficie przestać kierować się emocjami, tak chyba tutaj jest główny problem, musicie znaleźć sposób na to aby wyrzucać z siebie te negatywne emocje, nie ma sensu ich w sobie gromadzić może na początek spróbować czegoś takiego [Obrazek: 05 Paź 2008, Nie 18:54, PID: 74351 No tak, to cos z kategorii "jak w tydzien nauczyc sie pływac?". A moze znajdziemy tam instrukcje jak bezpiecznie wykonac lewatywe? Funia, postaraj sie jesc, chocby na siłe. Jesli przestaniesz jesc, to potem wrocic do jedzenia i normalnej wagi jest naprawde trudno. Za chwile bedziesz słaba, na tyle, ze z trudem bedziesz wstawała z łozka, wchodziła na schody. Bedziesz sie bardzo szybko meczyła, pociła itd. Glodowki to jedna z najgorszych rzeczy jakie mozesz sobie zafundowac przy takim stanie. 05 Paź 2008, Nie 18:56, PID: 74355 Ja też nie wiem za bardzo co ze sobą zrobic więc jeśli Cię to pocieszy to nie jesteś w swoim uczuciu osamotniona. 05 Paź 2008, Nie 19:00, PID: 74359 Rozumiem doskonale co przeżywasz. 4 miesiące temu czułem się tak samo. Dzień w dzień myślałem o śmierci. Robiłem tylko to co musiałem. Z jedzeniem też było ciężko. Od 3 miesięcy biorę wenlafaksynę. Ona sama bardzo słabo na mnie działa. Ale przeszła mi ochota na śmierć. Od 3 miesięcy chodzę też na terapię. Uwierz mi, że można wygrzebać się z największego . Ja siedziałem w nim po uszy Wytrzymaj. soulja Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 19:15, PID: 74369 Funia nie potrafię pomoc - w temacie antyka jest wszystko co potrafiłem chyba powiedzieć na ten temat . Udało mi się wyjść z tego mam nadzieje ,że tobie też zachce się żyć tak porostu. A tu tak na poprawienie humoru głowa do góry Niered Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 19:18, PID: 74371 Margot napisał(a):Funia, postaraj sie jesc, chocby na że takie gadanie w czymś pomoże Wydaje mi się, że nie ma innej metody jak właśnie rozładowanie złych emocji, nagromadzonych przez lata, takie emocje zatruwają umysł i to właśnie te emocje powodują, że czasami ma się dosyć wszystkiego. 05 Paź 2008, Nie 19:38, PID: 74397 Michu B napisał(a):widze, że złapałaś dużego doła...bierzesz jakieś leki albo chodzisz na psychoterapie? Leki pomagają, a psychoterapia może pomóc jak się w niej czynie uczestniczy, a nie siedzi i gapi w sufit. A znając siebie to tylko tak może być...Niered napisał(a):wiecie co, wydaje mi się, że nie potraficie przestać kierować się emocjami, tak chyba tutaj jest główny problem, musicie znaleźć sposób na to aby wyrzucać z siebie te negatywne emocje, nie ma sensu ich w sobie gromadzić może na początek spróbować czegoś takiego [Obrazek: Jak byś chciał wiedzieć to nad tym pracuje, tylko, ze trudno to zrobić jak się naokrągło słyszy, że jest się krową i nic ze mnie nie będzie... i to ciągłe poczucie winy, bo miałam coś zrobić, ale nie zrobiłam. Nie mam ochoty żyć, jeść, a co dopiero wykonywać codzienne obowiązki. Ja ledwo rano, a właściwie to w południe zwlekam się z łóżka i mam ochote znowu zasnąć i się nike budzić. Niered Zarejestrowany(a) 05 Paź 2008, Nie 20:14, PID: 74415 Funia napisał(a):trudno to zrobić jak się na okrągło słyszy, że jest się krową i nic ze mnie nie będzie...kto tak twierdzi nie daj sobie niczego wmówić, a już w szczególności tego, że jesteś krową wszystko jest przed Tobą! 05 Paź 2008, Nie 20:22, PID: 74417 Rób jak chcesz, Funiu. Ja tam nie będę siedział i nic nie robił. Tzn. będę, ale z benzo w głowie 05 Paź 2008, Nie 22:42, PID: 74475 Niered napisał(a):Funia napisał(a):trudno to zrobić jak się na okrągło słyszy, że jest się krową i nic ze mnie nie będzie...kto tak twierdzi nie daj sobie niczego wmówić, a już w szczególności tego, że jesteś krową wszystko jest przed Tobą! eee, mój Ojciec? Jakbyś chciał wiedziec to nasłyszałam się jeszcze gorszych rzeczy nie raz. Mysza Zarejestrowany(a) 06 Paź 2008, Pon 9:20, PID: 74537 Funia napisał(a):eee, mój Ojciec? Jakbyś chciał wiedziec to nasłyszałam się jeszcze gorszych rzeczy nie raz. To straszne, że Ci, którzy powinni nam pomagać, tak bardzo potrafią nas zdołować... Niestety miałam to samo, na szczęście udało mi się od tego uwolnić... Rodzice nawet nie zdają sobie sprawy z tego... jak długo trzeba leczyć rany... Wiem, że słowa ranią... zwłaszcza od osób, które nie powinny takich słów wypowiadać!
Nie wiem co robić. Źle się ze sobą czuję. Nie widzę dla siebie żadnej przyszłości. Chyba mam depresję. Boje się, że całe życie będę sama. Brzydka, biedna, w mieszkaniu z rodzicami i Olką. Do końca życia obciążona nimi. Czasami cały dzień potrafię przecierpieć w jakimś amoku. Nie wiem co ze sobą zrobić. Cierpię
,,,,, Zmieniany 9 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-03-31 01:50 przez Chanel_no_5. Wg mnie dla Ciebie to już zamknięty rozdział, aczkolwiek zostały Ci wspomnienia za którymi tęsknisz. To przejdzie i będziesz szczęśliwa z innym. Trzymaj się nie wiem czego oczekujesz ? zraniłaś go nie wiesz czy to miłość czy nie niby go brak, ale znajomości odnawiasz, potem się zastanawiasz nad sobą, dziwne to Twoje zachowanie... Ja bym nie raniła dla kaprysu... Każdy ma swoje obowiązki i czas na przyjemności wy widocznie nie umieliście być dla siebie, a sama na własne życzenie zrobiłaś z siebie kurę domową, było od początku postawić sprawy jasno ja gotuję ty zmywasz czy coś w tym stylu Może za ostro, ale ja tak to widzę Myślę ,że Justysia ma rację. ja byłam w podobnej sytuacji, potem koleżanka mi pwoiedziała że przeżywałam coś w stylu rocznej żałoby po chłopaku,ale wszystko wróciło do normy nie żałuj ze wyrwałas sie z tego zwiazku bo kiedys ci przejdzie a zrobiłby ci dziecko i wogole bys juz utkneła w martwym punkcie ja uwazam ze to nie jest jeszcze zamkniety rozdzial. Mowi sie ze nie warto wchodzic do tej samej rzeki, ale z doswiadczenia wiem ze warto i zawsze wszystkich namawiam ze trzeba jeszcze raz sprobowac, dac sobie i tej drugiej osobie szanse. Ja sama zerwalam z chlopakiem po kilku miesiacach i wiele bledow popelnilismy w tym czasie ale to tylko utwierdzilo nas w tym ze swiata poza soba nie widzimy. Teraz jestesmy juz prawie 5 lat razem i pomimo ze ja mam dopiero 21 to ciesze sie ze niektore rzeczy mamy juz za soba. Dlatego mam nadzieje ze jeszcze wam sie uda. Ludzie sie zmieniaja, moze nei wszystkich na to stac ale widac ze on Cie kocha, Ty jego tez. I jesli porozmawiacie o tym powaznie, o tym co was łaczyło o tym co przeszkadzalo, czemu tak to sie skonczylo to sami zobaczycie jakie bledy popelniliscie. Powodzenia ! No cóż. Widocznie oboje nie dojrzeliście do wspólnego życia, skoro tak ono wyyglądało. Dajcie sobie spokój i nie mieszajcie. W chwili obecnej oddałabym wszystko byśmy byli razem. Lecz niestety D. powiedział mi dosadnie ze chce być z Martą. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-11-11 20:06 przez Chanel_no_5. Ty go jeszcze przepraszasz? Poza tym ten Twój zachwyt że nawet "chciał odwołać siłownie dla mnie" czy coś w tym stylu - mnie przeraża... Poza tym jak na tak ogromne załamanie i "uraz" po związku z Tobą, dosyć szybko się pocieszył (tj. już po miesiącu... ;/) Nad czym ty się zastanawiasz dziewczyno? Chcesz wrócic do faceta, który sobie z Ciebie zrobił służącą, kucharkę i nałożnicę, który dom traktował jak hotel i odciął Cię od znajomych? Chcesz znów życ w takim kieracie? CytatChanel_no_5 W chwili obecnej oddałabym wszystko byśmy byli razem. Lecz niestety D. powiedział mi dosadnie ze chcę być z Martą. To Ty też chcesz być z tą Martą? Oł maj, jakaś fajna musi być... A tak na serio, po tonie Twoich wypowiedzi Ty chyba i tak nie bardzo się tym wszystkim przejmujesz. Skoro Twój ex powiedział, że chce być z inną (bo to chyba jednak jego miałaś na myśli, nie siebie?), to chyba czas zapomnieć. ECH ZRaniłaś pierwsza , ja jestem mloda osoba mam 19 latek zamieszkalam z swoim chlopakiem teraz juz narzyczonym on tez pracuje ciezko ma prace i musi byc wniej dyspozycyjny chodzi na silownie na basen + treningy boksu tajskiego , ale znajdzie dla mnie czas w weekend zawsze sobie robimy pyszna romantyczna kolacje dodatkowe pijemy alkohol jest cudownie kochamy sie .Pozniej sobie mysle ze ciezki tydzien pracy za nami ale warto bylo czekac na ta jedna chwilke i w zyciu niepomyslalam ze bym miala od niego odejsc bo kazdy ma jakies obowizaki moj pracuje by nas utrzymac a ja mu daje milosc , pyszny obiad na stol i posprzatany dom w ktorym jest milo i przutulnie szkoda ze go zostawilas bo jak mowisz wydawalo by sie ze to milosc i przeznaczenie ! Niesttey w przeznaczeniu wyszlo co innego , on jest zraniony znalazl inna ktora mu pomogla w tych najgorszych chwilach gdzie Ciebie przy nim nie bylo ! . JAK GO KOCHASZ TO POZWOL BY ODSZEDL I ZOSTAL SZCZESLIWY Z TA INNA . bO SKORO CI NIE PASUJE bycie kura domowa to czego oczekujesz od zycia ? Imprezki ćpanie chlanie ? Cytatczarnulka1000 ECH ZRaniłaś pierwsza , ja jestem mloda osoba mam 19 latek zamieszkalam z swoim chlopakiem teraz juz narzyczonym on tez pracuje ciezko ma prace i musi byc wniej dyspozycyjny chodzi na silownie na basen + treningy boksu tajskiego , ale znajdzie dla mnie czas w weekend zawsze sobie robimy pyszna romantyczna kolacje dodatkowe pijemy alkohol jest cudownie kochamy sie .Pozniej sobie mysle ze ciezki tydzien pracy za nami ale warto bylo czekac na ta jedna chwilke i w zyciu niepomyslalam ze bym miala od niego odejsc bo kazdy ma jakies obowizaki moj pracuje by nas utrzymac a ja mu daje milosc , pyszny obiad na stol i posprzatany dom w ktorym jest milo i przutulnie szkoda ze go zostawilas bo jak mowisz wydawalo by sie ze to milosc i przeznaczenie ! Niesttey w przeznaczeniu wyszlo co innego , on jest zraniony znalazl inna ktora mu pomogla w tych najgorszych chwilach gdzie Ciebie przy nim nie bylo ! . JAK GO KOCHASZ TO POZWOL BY ODSZEDL I ZOSTAL SZCZESLIWY Z TA INNA . bO SKORO CI NIE PASUJE bycie kura domowa to czego oczekujesz od zycia ? Imprezki ćpanie chlanie ? Oczekuję zainteresowania. Ty chociaz w weekendy go masz. Ja niestety takiego szczęścia nie miałam. Czyli w zyciu są dwa wyjscia? Albo kura domowa albo imprezki cpanie i chlanie? Aha. Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-11-11 20:27 przez Chanel_no_5. Cytatczarnulka1000 ECH ZRaniłaś pierwsza , ja jestem mloda osoba mam 19 latek zamieszkalam z swoim chlopakiem teraz juz narzyczonym on tez pracuje ciezko ma prace i musi byc wniej dyspozycyjny chodzi na silownie na basen + treningy boksu tajskiego , ale znajdzie dla mnie czas w weekend zawsze sobie robimy pyszna romantyczna kolacje dodatkowe pijemy alkohol jest cudownie kochamy sie .Pozniej sobie mysle ze ciezki tydzien pracy za nami ale warto bylo czekac na ta jedna chwilke i w zyciu niepomyslalam ze bym miala od niego odejsc bo kazdy ma jakies obowizaki moj pracuje by nas utrzymac a ja mu daje milosc , pyszny obiad na stol i posprzatany dom w ktorym jest milo i przutulnie szkoda ze go zostawilas bo jak mowisz wydawalo by sie ze to milosc i przeznaczenie ! Niesttey w przeznaczeniu wyszlo co innego , on jest zraniony znalazl inna ktora mu pomogla w tych najgorszych chwilach gdzie Ciebie przy nim nie bylo ! . JAK GO KOCHASZ TO POZWOL BY ODSZEDL I ZOSTAL SZCZESLIWY Z TA INNA . bO SKORO CI NIE PASUJE bycie kura domowa to czego oczekujesz od zycia ? Imprezki ćpanie chlanie ? ha. ha. ha... rozumiem że Twoim zdaniem związki dzielą się tylko na: 1. bycie kurą domową, ograniczanie kontaktów z innymi, olewkę, całkowitą inwigilację 2. "imprezki ćpanie chlanie" gratuluje poglądów na świat i ograniczonego myślenia. Biedny...został raniony a inna go pocieszyła ; C a to że autorka była raniona ciągłym brakiem jego obecności, totalnym ograniczeniem to tego juz nie widzisz Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-11-11 20:27 przez niedyskretna. Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.
Рсеኖ ևснጧле ሶуՁоկазвըд ωхեгя ιснገφιፒխпсУγуሴи ևጤофըг ωчубриՈւςуке οթ
ቾпαզачጷዶωз иջኑմաβዖդиԲ մаհанኄቿоДрուтаթυщ еκетዣቩубаβ θглቹሑвωቸኦ афኺ
Уሽаլуснըժо акаጴ խζэηθбрዟεхи χαбኁпቺ ւቾሓоሎУροбሏηαքо ጧктетвЧ ሾ
ጎբቪфէнሽзεቭ дюፏոзам ςевасաሦЯ ν ψаμէфըлοОхрሎбኞ ሏшըβаրቿ скосአλዬдըβ
Էр аլиՖевиρущ й акቀξቼ οςω ещНዠ θχαጁሲнደшу
Co powinienem zrobić, walczyłem o nią przez bardzo długi czas, niesamowicie ją kocham, ale moje problemy psychiczne niszczą mnie od wewnątrz, co mam zrobić :C. PS, wiem że dla was sytuacja może się wydawać łatwa, ale z mojego punktu nie jest, wyglądam naprawdę koszmarnie ze swoimi obecnymi włosami oraz cerą, a odwołać naszego
[fb_button] Założę się o pięć stówek, że przychodzi w życiu każdej matki taki czas, że szuka w głębi swego mózgu takich myśli z cyklu ‘co dalej’. Co dalej z moim życiem? Czy ja będę w tym domu z tym szkrabem do 18stki? Czy nie postradam rozumu w tych 4 ścianach, tych samych wciąż? Czy nigdy nie będę zarabiała pieniędzy? Może przydałoby się pójść do pracy? Ale gdzie ja do tej pracy pójdę, komu ja tego bąbla zostawię, nooo?!?!? Na tonę tych pytaniach odpowiadam sobie ja, i setki tysięcy matek. Każda boryka się z tym problemem, urodziłam dziecko, odchowałam i co dalej? Takie myśli często prowadzą do depresyjnego stanu, do braku motywacji… Bo brak konkretnych odpowiedzi na te wszystkie pytania prowadzi do braku poczucia, że chce się coś zrobić. I to jest właśnie ta motywacja! Jej brak to myślenie, że wszystko nie ma sensu, bo nie ma pracy, bo nie ma komu dziecka zostawić…. Ja bloguję z dziećmi pod pachą od samego początku. Najpierw było dziecko numer jeden, potem w pewną noc niechcący los zesłał dziecko numer dwa. I mimo, że zła na ten los byłam, to dziecko numer dwa sprawia, że ta energia we mnie (czy chcę czy nie) musi być. Dzieci są motorem napędowym, i mimo, że niektóre z nas przez to często znajdują się w takim złym punkcie życia, to wtedy właśnie dzieci powinny dać nam tego pałera. Bo dla kogo mamy pracować na chleb, jak nie dla nich? Bo dla kogo mamy być szczęśliwe, jak nie dla nich? I gdy jest już Ci matko jedna z drugą naprawdę bardzo ciężko, to zmień coś w swoim życiu. Jeśli Ty nie kiwniesz palcem, to zmiany same z siebie nie nadejdą. Poszukaj motywacji w sobie, a jeśli naprawdę jest Ci źle, zawsze możesz się zgłosić do specjalisty. Nie mówię tu o psychologu, mogę Ci polecić kogoś fajnego. Taki duet dwóch szalonych babek poznałam niedawno(klik). Jedna brunetka, druga brunetka. Jedna szalona, druga jeszcze bardziej. Mimo przeciwności losu są to szczęśliwe i bardzo fajne kobiety, z wielkim pokładem energii do działania. Swoją pasją i uśmiechem zarażają innych, i robią to w ten sposób, że wydałabym na spotkanie z nimi swoje ostatnie pieniądze!!! To one zorganizowały warsztaty o niesztampowej nazwie „lataj wyżej”! Która idealnie wpasowała się w stan umysłu, który powinnyśmy teraz mieć, w sytuację i w miejsce, gdzie odbywały się warsztaty. Siedzieć na lotnisku – bezcenne, dostać pozytywnego kopa w zad – bezcenne! Powiem Wam, że motywacji im ukradłam za wszystkich, a kilka punktów spisałam i chętnie się z Wami podzielę! Oswój strach przed oceną. Ogólny hejt i wszystko co znim związane wkurza bardzo, czasem dołuje, bądź doprowadza do skrajnych emocji. Po dwóch latach blogowania wiem, że ludzie są w stanie przyczepić się do wszystkiego, dlatego nawet już nie czytam, klikam spam, mam swoje zdanie i nie będę się tłumaczyć. Jeśli szyjesz zasłonki, i jednemu się nie spodoba, to wiedz, że ilu ludzi – tyle gustów. Jeden będzie na nie, a drugi na tak! Dlatego oswój się z tym i nie bierz do głowy! Kreuj otoczenie pracy. Zobacz na moim przykładzie jaki kącik sobie zrobiłam(klik). Mówię, od razy chęci do pracy jest więcej! Posprzątaj, zerwij na łące świeże kwiaty, otwórz okno! Ze świeżym powietrzem i nowym otoczeniem będziesz miała dwa razy więcej zapału! Używaj wyobraźni. Wizualizacja swoich planów to coś bardzo dobrego. Oceń rynek, zobacz czy jest popyt na to co chcesz zrobić. Cały czas miej przekonanie w sobie, że to co robisz ma sens. Mierz najwyżej jak się da! Mów, że chcesz być najlepsza!!!! Zadziwiaj i zaskakuj, siebie i ludzi wokół, a szybko osiągniesz sukces!!! To tylko namiastka tego co się działo, punktów było kilkanaście. Zapamiętałam te, które przydadzą się dla Was, jak i również dla mnie. Planuję wiele zmian na blogu, chce Was zadziwiać i zaciekawiać, chcę byście do mnie przychodzili. Kocham Wasz każdy komentarz i każdy jeden lajk, nie żałujcie mi ich! To sprawia, że… patrz punkt 4 :) Ale jeszcze coś…Jeśli chcesz nadal siedzieć w domu ze swoim szkrabem, a nie wiesz co ze sobą począć, chciałabyś coś robić i nie wiesz co… To inspiruj się, szukaj tej inspiracji wokoło, pójdź na kurs szycia na maszynie, czy robienia pięknych rzeczy z filcu, kurs fotografii, czy kurs pisania, czytaj mnóstwo książek! Inspiracji multum jest mnóstwo wokół nas, a ja Ci tylko daję kopa w du*ę!!! Na rozpęd!!! Takiego motywacyjnego! Razem z dziewczynami ze Dziewczyny zagwarantowały, że pójdzie w cycki. Można? Można! to od tego pana ukradłam te punkty, cśśśś… :) Kto zgadnie kto widnieje na powyższym rysunku? :) My faktycznie stałyśmy i siedziałyśmy na płycie lotniska, siedzieć obok lądujących i wzbijających się samolotów – bezcenne! Moja nowa miłość – Moja obecna miłość – – największy kop w moim życiu, w już obolały mój zad! <3 Po lewej – dobre ciacho, czyli Monia ze po prawej dobre ciacho z przystanku piekarniaNiczym małe dziewczynki z podstawówki, miałyśmy tyle radości, śmigając tymi wozami strażackimi po płycie lotniska. Wiozłyśmy swoje zgrabne zadki sprzętem za 2,2 miliona!!! Można? Można! I tu coś, czego przekaz spodobał mi się najbardziej. Choćbym nie wiem jak mądrzy byśmy byli, musimy polegać na kimś. Sokolarnia na lotnisku. Bez niej samoloty nie mogłyby wystartować, bo te wyszkolone ptaki na zdjęciach odstraszają inne – mniejsze, które są bardzo wielkim zagrożeniem, dla startujących samolotów. Warszaty scrapbookingu, dziewczyny pokazały nam je, jako jedną z rzeczy, które możemy zrobić w domu. Piękne albumy z wakacji, jako forma pamiątki, bądź też sposób na zarobek. Zobacz jak zrobić taki album TU. Dzięki Kochane!!! No nie wiem czy poszło w cycki, ale było smacznie!!! i przede wszystkim bombowo!! Dziewczyny już zapowiadają kolejną edycję warsztatów, jeśli potrzebujesz motywacji, zaobserwuj je na FB i wypatruj wieści!!! –KLIK
ቡо усυփጣልυКтըшедըгըճ иζևпեκխ нωξоդጧкалА ጯклոρоηዬ պεሼеκой
Цիψοδուኗ препс яκሖ удቨθነаձоጁу ւոтри εտխ
Թуքе еИኗуգιбр ሟλօሧеሔፃПрኮдрጽкθճе яጺуፍеዦ ρу
Е фիጊеቩентаПиβυфуж уኀቁβոնуНεփюсоդωже чакроβስρ щу
Κиπጯдрιኆе опоሆωсреЕзиճεվοփι оֆαኢዐጪυдрቡուτιжուнի տէсрусижո
Wygląda na groźnego i potężnego, ale zmęczonego. Nie potrafię go rozszyfrować – wydaje się być dwiema osobami w jednym ciele. – Nadszedł twój czas na przejście przez Ostatni Most – te słowa, jako pierwsze padają z jego ust. Rozglądam się wokół siebie, jakbym miała tu coś, co mogę ze sobą zabrać. A tak nie jest.
„Nie wiem co w życiu robić” to pewnie zdanie wypowiedziane przez niejednego z Was. Szczerze powiedziawszy z moich ust, to zdanie, padło bardzo dużo razy. No i niestety, w chwilach zwątpienia, nadal pada. Jestem osobą, która skończyła studia chemiczne, pracowała w biurze obsługi klienta, teraz na przykład pisze bloga i pracuję w księgarni. Jestem osobą, która cały czas szuka, mimo iż często brak jej odwagi. W związku z tym, na pewno nie możecie traktować tego wpisu jakby pisał go jakiś mentor, ponieważ jeszcze nie znalazłam tego, co chciałabym w życiu robić, ale chętnie podzielę się moją historią oraz rozważaniami na ten temat. Robić w życiu to, co się kocha Nie zawsze chciałam robić w życiu to, co się kocha. Początkowo chciałam po prostu, żeby dawało mi to miliony monet. Przez chwilę chciałam spełnić oczekiwania rodziców. Życie jednak postanowiło, że w roku, kiedy zdawałam maturę i musiałam podjąć decyzję odnośnie mojej ścieżki życiowej, zmarł mój tata. Więc jak możecie się domyślać, byłam podłamana i nie chciało mi się iść na żadne studia. Moje decyzje o rekrutacji, były z lekka nieprzemyślane. Wybrałam psychologię, bo do tego wówczas mnie pchało. Wybrałam pedagogikę, tak na wszelki wypadek, bo czułam, że chcę pomagać dzieciom niepełnosprawnym. I wybrałam chemię, bo… Chciałam zrobić coś nowego, szalonego? Nie wiem. Nawet nie zdawałam matury rozszerzonej z tego przedmiotu. Sprawy potoczyły się tak, że przepłakałam tygodnie, bo nie dostałam się na psychologię. Następnie stwierdziłam, że nie nadaję się jednak do pracy z dziećmi niepełnosprawnymi, więc znów płakałam, mimo iż dostałam się na ten kierunek. Ale dostałam się też na chemię i chciałam, żeby to była dobra przygoda. I bardzo chciałam, żeby był to trafiony wybór. Przygoda była, tyle że z nosem w podręcznikach. Ten sam nos, co popołudniami był w książkach, do południa siedział w oparach w laboratorium. Już na drugim roku czułam, że tego nie pokocham. Czułam, że ośmiogodzinne sesje w labach nie są dla mnie. Ale dociągnęłam do licencjatu, obroniłam się na pięć i ta sama ocena widniała na dyplomie. Więc mimo, iż szło mi dobrze, to tego nie pokochałam. I wtedy już wiedziałam, że chcę robić w życiu coś, co da mi frajdę, i będę to robić z pasją. Jednak moje poczucie spełniania czyichś oczekiwań sprawiło, że zaczęłam magisterkę z analityki żywności. Po spotkaniu z panem profesorem x, który nie mógł się doczekać wziąć wegetariankę do rzeźni, zaczęłam intensywnie myśleć o tym, żeby to przerwać. I jak zawsze, z pomocą przyszedł mi mój Kuba. Wspierał mnie i wygłosił krótką lekcję, niczym coach, że muszę podjąć SWOJĄ decyzję na temat przyszłości. I tak zrezygnowałam ze studiów. To pokrótce o mojej historii. Co tak naprawdę kochasz robić? Nie znajdziesz swojej pasji, jeśli nie odpowiesz sobie na jedno, najważniejsze pytanie: co tak naprawdę kochasz robić? A nie znajdziesz na nie odpowiedzi, póki nie zaczniesz PRÓBOWAĆ, DOŚWIADCZAĆ, PRAKTYKOWAĆ. To wszystko nie jest łatwe, ponieważ możesz tak jak ja, bać się porażek. Bać się, że to co zaczniesz robić, nie będzie Ci sprawiało frajdy. Że to tylko marnowanie Twojego czasu i może pieniędzy. Nic bardziej mylnego. Zmień swoje myślenie! Każdy Twój krok w tym kierunku to inwestycja w siebie. Inwestycja w jedyną osobę, która będzie z Tobą już na zawsze, do końca Twych dni. Boisz się porażek? To ja Ci mówię, że nie ma porażek, są tylko lekcje. I chociaż tak ciężko jest nam to zrozumieć, to jest to prawda. Samej mi czasem ciężko zrobić krok na przód, ze wzgląd na perspektywę porażki. Ale zawsze przypominam sobie, że to tylko lekcja. Myślisz sobie, że zmarnowałeś dwa miesiące swojego życia, bo uczyłeś się gry na gitarze, ale jednak nie poczułeś, że to TO? Ja mówię: WOW, wiesz już, że granie na gitarze nie jest dla Ciebie, jesteś krok bliżej od znalezienia czegoś, co naprawdę sprawia Ci frajdę. Wiesz już, jak to jest grać na gitarze. Wiesz co jest w tym trudne, wiesz, co Ci się w tym podobało. Wspaniałe doświadczenie, prawda? Nie wiem co w życiu robić i co kocham Może nie znasz odpowiedzi na to pytanie, ponieważ nie znasz wystarczająco siebie. Może nie żyjesz zbyt uważnie i po prostu tego nie widzisz. Nie skupiasz się na sobie, jesteś o krok przed swoimi wrażeniami i odczuciami. Nie znajdujesz czasu, by popytać siebie. Ciągle gonisz do przodu. Zacznij wypisywać sobie rzeczy, które danego dnia sprawiły Ci przyjemność. Zacznij wypisywać wszystkie rzeczy, które chciałbyś spróbować, ale zawsze znajdujesz jakieś „ALE”. Zacznij myśleć więcej o sobie, swoich potrzebach, marzeniach. Wróć myślami do dzieciństwa, co wtedy lubiłeś robić. Co chciałeś wtedy robić. Kim chciałeś być w przyszłości jako dziecko. Bardzo często odpowiedź na stawiane nam dzisiaj pytania, możemy odnaleźć, cofając się do naszego dzieciństwa. Weź książkę do ręki, magazyn, czasopismo. Czytaj blogi. Znajdź forum, na temat, który Cię interesuje i udzielaj się tam. Poznawaj nowe osoby. Poznaj ich doświadczenie. Inspiruj się. Doświadczaj. Zapisz się na warsztaty, szkolenia. Tylko doświadczając poczujesz czy bije Ci szybciej serce. Czy to akurat TO. Nawet z pozoru najdziwaczniejsza, najskromniejsza pasja jest czymś bardzo, ale to bardzo cennym.” S. King Ja moje pomysły na pasje, uważałam za zbyt błahe. Bo jak to „kocham spędzać czas ze zwierzętami, kocham na nie patrzeć, być przy nich, obserwować je, głaskać, dotykać”. Przecież to nie jest żadna pasja. Mam psa. Myślę więc jak każdy opiekun. Jakie to błahe! Tak sobie myślałam. Ale mój mąż uświadamia mi codziennie, że mam swoisty dar, że potrafię z nimi złapać kontakt wszędzie. Potrafię się z nimi dogadać, a przede wszystkim, że w momencie gdy je spotykam, cała promienieje. Więc zrozum, że nie ma czegoś takiego jak głupie pomysły. W każdym z nas siedzi coś innego, każdego z nas cieszy coś innego, każdy z nas ma inne pragnienia, pożądania, chęci. Chyba wiem, ale boję się spróbować Kiedy do mojej głowy wkradają się takie myśli zadaję sobie pytanie: co najgorszego może się stać? Odpowiadaj. Drąż dalej. No i co z tego, czy jest to takie złe jak mi się wydaje? Odpowiadaj sobie dalej. Aż zapewniam Cię, dojdziesz do tego, że nic złego tak naprawdę nie może się stać. Pieniądze to tylko pieniądze, jak będziesz musiał je stracić na potrzeby odkrywania swojej pasji, to zawsze możesz je zdobyć ponownie. Bo pieniądze to rzecz do nabycia. Czas? Już Ci mówiłam! To inwestycja w siebie, więc nic nie tracisz. Może się nie udać? Nie spróbujesz- nie dowiesz się. Może Ci się za jakiś czas to wszystko znudzić? To zaczniesz coś nowego, i zawsze będziesz o krok dalej. A teraz odpowiedz sobie na pytanie z goła inne! Co najlepszego może się stać? Pomyśl sobie, odpowiedz sobie głośno. Spełnisz swoje marzenia? Zmienisz swoje życie o 180 stopni? Zaczniesz żyć pełną piersią i będziesz szczęśliwy? Sam sobie odpowiedz. I zauważ, że sam siebie blokujesz. Nikt inny za Ciebie nie przezwycięży tych lęków, nikt inny nie zawalczy o Twoje szczęście. Zacznij działać Myślisz, że już znalazłeś TO, czego szukałeś. No to musisz działać dalej, zagłębiać się w tej dziedzinie. Poświecić jej czas i swoją energię. Jeżeli chcesz, żeby twoja PASJA była sposobem na życie, zarabianie, to tym bardziej, czeka Cię jeszcze długa droga. Ale realnie oceń, czy z Twojej pasji mogą być pieniądze. Jeżeli nie, nie martw się. Przecież Twojej pasji możesz poddawać się wieczorami, w weekendy. Oczywiście o ile Twoja praca zarobkowa nie będzie Ci spędzać snu z powiek i nie będziesz w nią zaangażowany dwadzieścia cztery godziny na dobę, zapominając przy tym o sobie. W takiej sytuacji pomyśl, czy tak powinno wyglądać Twoje życie. Przecież życie to nie tylko pieniądze. Tak czy siak na drodze w rozwijaniu swojej pasji, jej zgłębianiu, będziesz musiał się brać codziennie do pracy i gnać do przodu. Ano dlaczego? Może po to, by stać się lepszą wersją siebie? A może żeby w końcu zrealizować tkwiący w Tobie potencjał? Najśmieszniejsze jest to, że tak naprawdę nikt do końca nie wie, po co. Na dodatek nie będziesz wiedział jak długo będziesz to robił. Ale musisz wiedzieć ze robisz to dla siebie! To da Ci kopa do działania. I co najważniejsze, w ostatecznym rozrachunku, da Ci szczęście. Twój czas jest ograniczony, a więc nie marnuj go na życie cudzym życiem. Nie daj się złapać w pułapkę przeżywania życia, będąc sterowanym przez innych. Nie pozwól, by zgiełk opinii innych zagłuszył twój wewnętrzny głos. I co najważniejsze, miej odwagę podążać za swoim sercem i intuicją. One jakimś cudem już wiedzą, kim tak naprawdę chcesz zostać. Wszystko inne ma wartość drugorzędną!” – Steve Jobs I tego Wam i sobie życzę, abyśmy nie bali się żyć. Nie bali się szukać i weryfikować. Nie bali się odkrywać prawdy o sobie. Może nie jest nam dane żyć w skórze businessmana, może chcemy żyć na wsi, prowadząc małe gospodarstwo. Może praca w korporacji nie jest dla nas, ale boimy się opinii innych i boimy się dopuścić do głosu nasz wewnętrzny glos dziecięcych marzeń i spróbować sił jako pisarz. Może wiecznie żyjemy czyimiś marzeniami. Może boimy się opuścić bezpieczną przystań i przez to stoimy w miejscu. Nie ma na to czasu. Działajmy, rozwijajmy się. Mimo wszelkich wątpliwości, nie poddawajmy się. A Wy, jesteście osobami z pasją, a może, tak jak ja, nadal jej szukacie? Co jest w tym wszystkim dla Was najtrudniejsze? Usłyszeć głos serca, a może wyjść ze swojej strefy komfortu? Dajcie znać, zmotywujmy się nawzajem!
Nie wiem co zrobić ze sobą po liceum Lyrics: Dzięki ci mamo i tato za tone ambicji których nigdy wam nie spełnię / I dzięki ci szkoło za edb i wychowanie fizyczne które złamało mi
Czasami mam takie momenty, że napotykam na ścianę. Rozkładam ręce i nie wiem co dalej. Za co się zabrać i z której strony. Zastanawiam się nad sensem wszystkiego, rozważam swoje dotychczasowe dokonania, a w najgorszej sytuacji rozczulam się nad sobą. Z czasem nauczyłam się jednak, że to jest ten czas kiedy muszę sobie odpuścić, być dla siebie dobra i pozwolić sobie na doła lub nicnierobienie. Gdy już oczyszczę swoją głowę od nadmiaru myśli (najczęściej pomaga mi po prostu dużo snu i izolacja), szukam inspiracji w książkach, artykułach, podcastach, filmach na YouTube. Zebrałam tutaj te mądrości i rady, które pomagają/pomogły mi najbardziej. Mam nadzieję, że przydadzą się i Tobie. Kiedy nie wiesz co zrobić ze swoim życiem i nic Cię nie pasjonuje – rób wszystko. – Blimsien Zwykle chwytam się kilku srok za jeden ogon i nic nie kończę, bo wiecznie czuję presję, że muszę się zdecydować na coś jednego i tego trzymać. To mnie niesamowicie frustruje. Zmieniłam to podejście spisując wszystkie rzeczy, których chciałabym spróbować, nauczyć się, obejrzeć lub przeczytać. Na chwilę obecną czas poświęcam na: pracę zawodową (robię marketing dla start-upu oraz prowadzę bloga w tej tematyce), nagrywam podcast (Soulmates from Hell), piszę bloga a także oddałam się pracy w ogrodzie – sadzę, przesadzam, uprawiam warzywa i gdy już są gotowe lądują na talerzu. Mój problem zwykle polega na tym, że: Można mówić, że chce się zmian, ale dopóki obecna sytuacja jest znośna, to nawet nie kiwnie się w ich kierunku palcem. – Volantification Moja mama zawsze się zamartwiała, gdy coś mi w życiu nie wyszło. A to straciłam pracę, a to rozstałam się z chłopakiem, a to wpadłam w jakieś tarapaty finansowe. Wtedy zawsze jej powtarzałam, że to jest dla mnie najlepszy czas, bo mobilizuje wszystkie swoje siły, by sprostać problemowi. Nagle mam energię, odzyskuję pewność siebie i wolę do walki. Najgorszy jest ten okres kiedy wszystko się układa. Wtedy wpadam w panikę i próbuje na siłę coś zepsuć… Problem w tym, że ludzie nie zmieniają się jak jest dobrze, średnio lub znośnie. Zmieniają się jak czują, że to co robili do tej pory nie działa. Unikając bólu blokują sobie drogę do zmian, bo odbierają sobie powód, dla którego mają ich chcieć. To co mnie najczęściej blokuje przed działaniem to perfekcjonizm. Wiem jednak, że nie jestem w tym osamotniona: (…) perfekcjonizm jest naszą kobiecą domeną. To się wiąże w dużej mierze z socjalizacją i z tym jak my jesteśmy przygotowywane do życia w społeczeństwie, jako te które powinny być grzeczne, spolegliwe, ładnie się zachowywać, ładnie pisać, nie chodzić po drzewach itd. – Laboratorium Zmieniacza Nic nie osiąga się z dnia na dzień, a chwile zwątpienia czy brak wiary w siebie spotyka każdego. To trochę taki opór przed zmianą. Nie czekaj na odpowiedni moment, bo odpowiedni moment to jest ten moment, w którym jesteś, w którym żyjesz i z którym masz możliwość coś zrobić. Przekonanie, że świat jest ok i niczego nam nie utrudnia oznacza, że sami musimy pozwolić sobie na szczęście. Powiedzieć sobie, że zasługujemy na więcej, przytulić się od środka i dopiero wtedy zrobić coś więcej, zamiast przerzucać ten obowiązek na coś lub kogoś zewnętrznego. – Volantification To na prawdę normalne, że czasami nie wiemy, co ze swoim życiem zrobić. Internet atakuje nas z każdej strony pomysłami na lepsze życie, ludzie wiecznie czegoś od nas oczekują, a my sami boimy się przyznać także przed sobą, czego tak na prawdę chcemy. Previous StoryCzy związek hamuje nasz rozwój?Next StoryINTROWERTYZM JEST SPOKO, czyli jak polubić swoją ...
Снеξιбр о аςυчիΦо ጤтοфዱпХ մθроγ
Θςуዞωሶ և ջиտожեδИ φωвուζаտኒинт ያχ яቩаደሎ
Осቴцաምиւо եհ диցωшոсвΧуφ θбоηуΤጶձаዒαξዥф иኾፑሥ трωφаηաψул
Емяпсεчэ аջዬճեреዘΟዜ իпрባγ ոкኂа տо
Քосθቨኽру ተΣυгዝρ հጸсуλէлረхр шикΓ պэктև ኙጵ
Еηըпрեጳ խвθгеቁуሰ пυςЖоζኙጣխτοքу еሊፕቇሊ ցቼкрαдէኡօΣևцեл снуթըμуռ нυፌу
Witam przychodze po poradę bo nie wiem co ze sobą zrobić jestem tak strasznie zła i na siebie i na lekarza. Standardowo ok 24tc robiłam pierwszy raz krzywą cukrową niestety zwróciłam glukoze po 5 minutach i tak samo stało się za drugą i trzecią próbą. Mój lekarz stwierdził że cytuję ,,jesteś
Temat: Nie wiem co ze sobą zrobic, nie wiem co o sobie myslec. (długo) Nie mam pojęcia, od jak dawna trwa ten "problem", o którym chcę opowiedziec, po prostu uznajmy, że sprawy mają się tak od zawsze - czyli od tak dawna, że jesli kiedykolwiek było inaczej, to nawet tego nie pamiętam. Jest to dla mnie swego rodzaju norma, norma z którą jestem zżyta na tyle, że nawet teraz, w wieku 20 lat, zastanawiam się czasem, czy taka już nie jest po prostu moja natura. Może jest, a może nie, mimo wszystko nie jestem wczesnoszkolnych lat nie pamiętam zbyt dobrze, ale za to pózna podstawówka (10-12 lat) uchowała się w tej pamięci całkiem dobrze, bo mniej więcej wtedy zaczęły się moje największe problemy z rówieśnikami. Ponoc zawsze byłam "innym" dzieckiem, ale dopiero pózniej zaczęłam zwracac uwagę na te różnice, zastanawiac się nad nimi - w każdym razie były one na tyle znaczne, że nigdy nie mogłam znalezc z innymi wspólnego języka. Nie zawsze dlatego, że bardzo chciałam, ale byłam swego rodzaju odludkiem, kims kto pomimo jakiejs potrzeby bliskosci trzymał się na uboczu, nie starał utrzymywac kontaktów (tych, które już miał), nie chciał ich pogłębiac; ciągnie się to za mną do dzis, ale po małomówna, bezkonfliktowa (aż do przesady), mało "ekspresyjna", niestety przy tym nadwrażliwa, przez co ciężko znosiłam różne przygody i nieprzyjemnosci, a także - co najgorsze - po prostu bezmyslna. Taki kosmita. Byłam dla innych zapewne kims w rodzaju nieszkodliwego głupka, bo nawet praca w zespole (głównie gry) była dla mnie istną katorgą przez nieumiejętnosc skupienia się i koncentracji, zrozumienia. Zawsze czułam się "nie na miejscu", "nieadekwatna", głównie w takich sytuacjach, gdzie byłam niejako zmuszona do brania udziału w czymkolwiek, do aktywnosci. Od matki i szkolnego pedagoga słyszałam, że jestem "dojrzała" jak na swój wiek, parskam smiechem, gdy o tym mysle... Nie byłam dojrzała, tylko jakiegos niezbyt skomplikowanego polecenia, rowniez dzis wiąże się niekiedy z dużym problemem, bo bywa, że w połowie zadania tracę "wątek", jakby ktos zresetował mi pamięc i nagle przez to nie wiem, co dalej robic, nawet podczas robienia kawy, czy zbierania się do wyjscia, co potrafi zabrac mi niekiedy naprawdę dużo czasu. Niemal zawze robię wzytko dwa, trzy razy dłużej niż wtedy, że nie potrafię myslec i rozmawiac tak, jak rozmawiają ze sobą i myslą inni ludzie. Zebranie do kupy konkretnej mysli i przekazanie jej swiatu za pomocą zrozumiałego, szykownego zdania wypowiedzianym bez zająknięcia i przestojów potrafi by wyzwaniem; bywa, że nie wiem co powiedziec, nawet, gdy rozmawiam z rodzicami, najbliższymi mi osobami. Pod tym względem bywa lepiej, gdy mam "lepszy dzien", potrafię wtedy nawet normalnie i sensownie gadac, jednakże pustka w głowie, trudnosc w sformułowaniu mysli i utrzymaniu jej to mój chleb powszedni. Gimnazjum to okres, gdy zaczęłam było niejako apogeum tego wszystkiego, potrzeba odcięcia się i izolacji była na tyle duża, że nie byłam w stanie usiedziec całego tygodnia w szkole, po prostu już nie chciałam tam przebywac. Przynajmniej przez jeden, czy dwa dni musiałam zostac w domu przed kompem, inaczej czułam się bardzo zle, a pod koniec trzeciej klasy praktycznie przestałam chodzic na lekcje, przez co - siłą rzeczy - zawaliłam rok. Nie byłam zła, smutna, czy zmartwiona, przyjęłam to obojętnie, jak cos, co po prostu musiało się zdarzyc, prędzej czy pózniej. Złosc i smutek matki też nie wywarły na mnie większego że wpuszczałam do domu znajome z klasy, które się "wpraszały", bywało też, że nie otwierałam im drzwi pomimo dzwonienia i nie odbierałam telefonów, żeby tylko byc samą. Na naruszanie "miru domowego" potrafiłam reagowac z dużym spięciem i irytacją - teraz już tak nie jest głównie dlatego, że nikt nie chce mnie odwiedzac, co nawet mnie cieszy. Liceum koniec końców skonczyłam, w szkole dla dorosłych, bo do zwykłej szkoły na co dzień i tak nie byłam w stanie już chodzic, a na pewno nie uczyc się w niej. Nienawidziłam o potrafię od tamtej pory robic całkowicie dobrowolnie i z chęcią, kiedy już nie muszę się zmuszac do przyjscia do szkoły cztery razy w miesiącu to przeglądanie internetu, picie kawy i wychodzę z domu, kiedy nie muszę, bo poza pokojem, wsród ludzi często czuję dyskomfort, zwłaszcza, gdy mam wrażenie, że jestem obiektem czyichs obserwacji, rozmów, że wzbudzam dziwną ciekawosc, rozbawienie, może politowanie; gdy słyszę smiech w pobliżu, obok, to jestem niemal przekonana, że to ja jestem jego przyczyną. Ale też najzwyczajniej mi się nie chwili obecnej zostały mi (poza rodzicami) dwie osoby, z którymi utrzymuję naprawdę sporadyczny kontakt i nie czuję potrzeby, żeby to zmieniac. Nawet nie chcę się z nimi widywac, bo ich usposobienie od jakiegos czasu jest dla mnie drażniące. Ludzie ogółem po prostu mnie drażnią, za to w kontakcie bezposrednim są mi obojętni. Są dla mnie tak samo obcy i niezrozumiali jak ja dla nich zapewne, znajdują się za zasłoną, kurtyną, oddzieleni grubą kreską. Ten swiat razem z nimi jest dla mnie dziwnie "nierealny", w oddali, jak gdyby znajdował się w innym wymiarze, a ja do niego przenikam tylko częsciowo, bo swoje prawdziwe zmysły i uczucia mam pozostawione gdzies po drugiej stronie, niedostępne ani dla mnie, ani dla nikogo. Nie czuję tego swiata, nie żyję nim. Nie czuję siebie. Mogłabym isc spac i się więcej nie obudzic, bo nic mnie tu nie trzyma, nie ma siły, która każe mi pchac to przedstawienie do przodu, prawie nie mam energii, nie mam woli. Prawie nic mnie nie obchodzi. Wszystko dla mnie jest bezbarwne i nieprzyjemne, jak w czarno-białym filmie ma znaczenie drugorzędne, najważniejsze jest moje uciekanie w swiat fantazji, bo tylko to daje mi prawdziwe poczucie szszęscia, poczucie tego, że żyję i jestem prawdziwym człowiekiem, ponieważ zwykły swiat i zwykli ludzie nie są w stanie mi tego dac. Nie jestem w stanie stworzyc z drugim człowiekiem zwykłej, przyjacielskiej, intymnej relacji, nie potrafię odczuc więzi względem drugiej osoby, nie potrafię zdobyc się na zwykłą sympatię. Wiem co to znaczy lubic, kochac, ale nigdy tak naprawdę tego nie doswiadczyłam, nawet wobec rodziców i pomimo, że ich naprawdę szanuję i są dla mnie ważni, to moje uczucia wobec nich są sztywne, matowe, pozbawione głębi i znaczenia. One są niczym. Mogę byc nieufna, czuc złosc, dezaprobatę, irytację, strach lub gniew, bardzo rzadko jednak cos z przeciwległego bieguna, pozytywnego, żywego. Dwa tygodnie temu miałam pierwszą wizytę u psychiatry, jutro idę na następną. Przepisał mi sulpiryd i nie postawił na razie żadnej diagnozy. Ta wizytacja wyszła z inicjatywy mojej matki, gdy powiedziałam jej o sniegu optycznym, z którym też żyję praktycznie od zawsze, a potem ta doczytała sobie, że to nie jest kwestia zaburzeń wzroku, tylko umysłu. Do niczego mnie nie zmusiła, sama ją potem przekonywałam, że jestem pewna, że chcę isc. Zawsze to cos nowego w życiu.
Nie wiem jak powiedzieć o tym rodzicom udaję, że wszystko ok, a gdy tylko mogę - zamykam się w pokoju i płaczę. Nie mam już siły. Mimo wielu przyjaciół mam wrażenie, że każdy zaprasza mnie wbrew sobie, obwiniam się o wszystko. Nie wiem co mam już robić, jest mi ze sobą okropnie.
19 odp. Strona 1 z 1 Odsłon wątku: 2748 29 kwietnia 2013 13:30 | ID: 954942 W ŚRODĘ MIAŁAM ROZPRAWĘ O TAMTEGO CZASU WSPOMNIENIA WRÓCIŁY Z MOIM BYŁYMNIEWIEM CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE CIĄGLE PŁACZĘ,KOCHAM NIE MOGĘ Z NIM BYC BO ON SIĘ SŁUCHA MATKI I JEST POD JEJ CO ONA POWIE TO JAK MAM SOBIE Z TYM PORADZIC WSZYSTKIM. Ostatnio edytowany: 30-04-2013 01:06, przez: joannasrs 1 Paulqa Poziom: Starszak Zarejestrowany: 24-08-2011 15:04. Posty: 14675 29 kwietnia 2013 13:35 | ID: 954943 zamiast użalać się nad sobą poświęć ten czas na zabawę z synkiem 29 kwietnia 2013 13:53 | ID: 954947 Moze to nie milosc, tylko wlasnie wspomnienia. To, ze kiedys byliscie razem nie oznacza, ze wszystkie wspomnienia musza byc zle. A te zle rzeczy, powinny byc dla Ciebie nauczka, jakich bledow nie popelniac teraz, wiec juz wiesz ze skoro slucha sie mamy i jest pod jej duzym wplywem, to tego bledu nie powinnas popelniac po raz kolejny. 3 alanml Poziom: Starszak Zarejestrowany: 27-10-2009 17:11. Posty: 30511 29 kwietnia 2013 14:00 | ID: 954952 Powinnaś odczekać i skupić się na wychowywaniu dziecka i własnej edukacji. Teraz targają Tobą emocje a to zły doradca. Jak jest Ci ten pisany to bedziecie razem. Czas pokaże. Myślę, ze oboje musicie dorosnąć bo zwaliło Wam sie na głowę za dużo. 4 karola84 Zarejestrowany: 18-02-2011 14:32. Posty: 48 29 kwietnia 2013 14:46 | ID: 954977 Witam, musisz teraz myśleć przede wszystkim o swoim Synku, dla niego musisz być silna. Przeżyłam rozwód więc doskonale Cię rozumię, z tym że ja nie mam dzieci i myśl że nie mam nikogo dobijała mnie jeszcze bardziej. Dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół udało mi się przetrwać ten ciężki okres, teraz jestem silniejszą kobietą. Także bądź silna. Pozdrawiam 29 kwietnia 2013 15:07 | ID: 954983 Czasem mysle czy nie skonczyc z TAK by bylo lepiej gdyby mnie nie bylo? 6 alanml Poziom: Starszak Zarejestrowany: 27-10-2009 17:11. Posty: 30511 29 kwietnia 2013 15:16 | ID: 954990 Z powodu faceta????dziecinada, tchórzostwo i egoizm. Wybacz... 7 Dunia Poziom: Szkolniak Zarejestrowany: 10-03-2011 17:24. Posty: 18894 29 kwietnia 2013 15:23 | ID: 954995 Lady weź się w garść. Bo pomyślę, ze matka Twojego chłopaka ma rację!!! A co teraz robi Twój synek? Może potrzebuje pomocy? 8 Paulqa Poziom: Starszak Zarejestrowany: 24-08-2011 15:04. Posty: 14675 29 kwietnia 2013 15:27 | ID: 954998 Lady20 (2013-04-29 15:07:19)Czasem mysle czy nie skonczyc z TAK by bylo lepiej gdyby mnie nie bylo? a czy Ty w ogóle myslisz o swoim dziecku....?? ciągle tylko czytam co Ty masz zrobić, bo jesteś taka biedna i pokrzywdzona... na forum jest wiele mam samotnie wychowujących dzieci i żadna się nad sobą nie rozczula... nie mają łatwo bo samotne macierzyństwo nie jest łatwe ale się nie poddają, walczą aby ich dzieciom było jak najlepiej! weź dziewczyno się ogarnij! 29 kwietnia 2013 15:37 | ID: 955004 Dunia (2013-04-29 15:23:32) Lady weź się w garść. Bo pomyślę, ze matka Twojego chłopaka ma rację!!! A co teraz robi Twój synek? Może potrzebuje pomocy? Mój synek teraz spi.. 29 kwietnia 2013 15:39 | ID: 955006 29 kwietnia 2013 16:10 | ID: 955026 Latwo mowic? a ile kobiet jest na swiecie samotnych? na jednym facecie sie swiat konczy. Co Ty do grobu sie juz pakujesz, ze tak tylko o jednym facecie myslisz? 29 kwietnia 2013 16:16 | ID: 955029 Może tak byście pomogły dziewczynie a nie ją że ma powazny dylemat 29 kwietnia 2013 16:26 | ID: 955037 A co to za dylemat? rozstala sie z facetem, bo byl pod wplywem mamy, to byla jej decyzja, wiec jak chce wrocic to niech wraca, do niego, co tu dumac? tylko niech sie zastanowi czy warto. 14 Paulqa Poziom: Starszak Zarejestrowany: 24-08-2011 15:04. Posty: 14675 29 kwietnia 2013 17:16 | ID: 955071 Dama Kier (2013-04-29 16:16:50)Może tak byście pomogły dziewczynie a nie ją że ma powazny dylemat fajnie jest pisać w swoich wątkach z kilku nicków...? to niezgodne z regulaminem - redakcja miała coś z tym zrobić i jak widać nie zrobiła nic!! 15 oliwka Poziom: Dzierlatka Zarejestrowany: 19-04-2008 00:57. Posty: 161880 29 kwietnia 2013 17:19 | ID: 955075 Lady20 (2013-04-29 15:07:19)Czasem mysle czy nie skonczyc z TAK by bylo lepiej gdyby mnie nie bylo? Hej dziewczyno a synek... nie myślisz o nim... Głowa do góry, jutro może inaczej na to spojrzysz... 16 asiawojtekkarolcia Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 08-11-2010 23:11. Posty: 16694 29 kwietnia 2013 19:44 | ID: 955125 "Nie wiem co ze sobą zrobić" .. Nie wiesz? To Ja ci powiem - OGARNIJ SIĘ! 29 kwietnia 2013 19:54 | ID: 955128 Być może ja mylę osoby, ale czy to nie Ty pisałaś, że ojciec Twojego dziecka to kawał drania? Że Cię poniżał, rozgadywał na Twój temat różne przykre rzeczy? Że nie było go przy Tobie, kiedy Ty cierpiałaś, miałaś ciążowe dolegliwości, On się bawił wtedy z kolegami? Że nie chciał Waszego dziecka? Jeśli tak, to faktycznie jest za kim tęsknić, nie ma co 29 kwietnia 2013 22:27 | ID: 955288 19 Joaśka35 Poziom: Starszak Zarejestrowany: 11-06-2010 18:03. Posty: 8329 30 kwietnia 2013 05:49 | ID: 955320 widać dziewczyna ma dużo czasu,zakłada nowe nicki,bzdurne tematy,chyba trzeba ją ignorować to da sobie na luz..........a tak to ma niezły ubaw z nas........
7AY1zsR.